Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/412

Ta strona została przepisana.

Serce jego chciwością, przejęte dziko pukało, a liczby, które mu wspólnik wymienił, tak go nęciły, że dla nich należało koniecznie usunąć wszelkie przeszkody. Gdyby chociaż tylko dziesiątą część tego skarbu zrabował i z nią uciekł, mógł w każdym punkcie świata żyć świetnie i wesoło. — ktoby tam wiedział, zkąd przyszedł do takich bogactw? Wtedy nietylko uniknąłby wszelkich prześladowań i niebezpieczeństw, ale jako bogaty człowiek, mógłby być bardzo dumnym i wszyscyby mu się kłaniali. Iluż to było i jest bogatych ludzi, których przeszłość była niezmiernie ciemna, a obrąb działania, w którym się nagle zbogacili, bardzo rozległy — mają teraz pieniądze i władzę w ręku, a nikt nie pyta, zkąd to wszystko wzięli!
— Jakoś to pójdzie! nagle rzekł Fursch, przeszedłszy się kilka razy po pokoju. Wszystkiego wynieść wprawdzie niepodobna, ale przynajmniéj tyle, abyśmy obaj dosyć mieli.
— O to tylko idzie, Czarna Estera obaczy, jak z niéj zadrwimy; zdaje mi się, że się cesarzowi zobowiązała.
— To nas obchodzić nie powinno! Następującéj nocy musimy doprowadzić do skutku ucieczkę, już wielki czas. Wiesz, co tu w zamka jest do czynienia, a ja wszystko przygotuję, co potrzeba zabrać.
— Zgoda! powiedział Rudy Dzik, który znał zdolności swojego przyjaciela i umiał je oceniać. Przytém będziemy mieli wcale niełatwą pracę, klucze od skarbca ma Urzędnik sądowy, który sypia w czerwonym salonie.
— To mu je odbierzemy — dobrze wykonany cios pozbawi go przytomności.
— To olbrzym i ma czaszkę jak topór, myślę że lepiéj go spoić. Z czerwonéj sali musimy przejść przez jadalny pokój do mieszkania rządcy Villeiry, a tego na prawdę musimy zrobić miernym. Potém wyłamiemy i otworzymy izbę w wieży. Z niéj zakratowane okno wychodzi na boczny front zamku — przez nie powyrzucamy worki, na dole jest piasek.