Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/421

Ta strona została przepisana.

osadzonych, grubych drzwi żelaznych, prowadzących do skarbca, znajdującego się w wieży.
Drzwi te miały dwa zamki a prócz tego trzy pieczęcie.
Gdy Rudy Dzik prędko przystąpił do małego stołu przy łożu zamordowanego, aby zapalić świecę, Fursch puścił uduszoną ofiarę — nie mógł tego znieść, aby jego towarzysz sam dostał się do upragnionego skarbca, chciał jednocześnie z nim rozpocząć rabunek.
Villeiro już się nie ruszał, tylko jeszcze niby przewracał oczami, a krew sączyła się z ust jego.
Czerwony Dzik zapalił dwie świece, każdy z morderców wziął jedną, i gdy Fursch jeszcze raz spojrzał na swoją ofiarę, obaj zbliżyli się do żelaznych drzwi.
Klucze skrzypiąc obróciły się w zamkach, pieczęcie pod naciskiem odpadły, a mocne pewne drzwi ustąpiły parciu obu rabusiów.
Owiało ich chłodne, wilgotne powietrze — weszli do wysokiéj, ciemnéj, niezwykle grubemi murami objętéj przestrzeni. Miała tylko jedno wązkie wieżowe okno, wewnątrz żelaznemi kratami, zaopatrzone. Na środku stał wysoki okrągły stół, na którego marmurowym białym blacie zapewne liczono i ważono złoto.
Fursch, trzymający świecę do góry, przy niepewnym jéj blasku postrzegł niezliczoną ilość worków z cienkiego, mocnego łyka. Na każdym wypisana była zawarta w nim summa, chciwe oko Furscha poznało, że są w nich złote pieniądze, bo rozwiązał jeden worek — grzebał w czerwoném złocie — przeraźliwy uśmiech wykrzywił mu twarz, na któréj wypisane były wszelkie zbrodnie.
Jego towarzysz zbliżył się do ścian, przy których stały otwarte szafy. Tu w pięknych pudełkach przechowywano błyszczące drogie kamienie, dostarczone z przemywalni w Monte Vero i przez handel zamienny z Indyanami; dyamenty, te przedmioty najbardziéj nęciły Rudego Dzika, a znalazł ich w jednéj szafie pełno, pudełko na pudełku.