Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/424

Ta strona została przepisana.

po zaczerwienionych pierwszemi promieniami wschodzącego słońca falach, i wkrótce popłynęli pomiędzy winhejrami i cedrami, tudzież między chylącemi się ku wodzie kolczystemi palmami do dalekiego Rio Janeiro.


ROZDZIAŁ V.
Szatan w ludzkiéj postaci.

Nim wracając do Europy obaczymy, czy udało się nieszczęśliwéj Małgorzacie odebrać dziecko uciekającéj przed nią hrabinie żebraczce, zwróćmy uwagę na dobrze znany nam bryg parowy „Germania,“ który téj saméj nocy gdy Fursch i Rudy Dzik zrabowali skarbiec w Monte Vero, całą siłą pary i z rozwiniętemi żaglami gnał po cichych falach morskich, pragnąc zbliżyć się nad ranem do skalistéj bramy, po za którą leży zatoka Rio Janeiro.
Działo się to podczas przecudnéj, spokojnéj nocy, zawisłéj nad nieprzejrzanemi wodami. Niebo z jasno połyskującemi gwiazdami na mocno błękitném tle, majestatycznie sklepiło się nad pluskającemi falami, z pośrodka których kiedy niekiedy wysoko przerzucały się latające ryby. Księżyc niby ognisty wodotrysk, przeglądał się w morzu, które fałdował wiatr łagodny.
Odbywający służbę majtkowie „Germanii“ półgłosem nócili pieśń żeglarską, à nieruchoma postać sternika Marcina stała u steru jak kamienny posąg. U mniejszego masztu na przodzie wybornego parowca — który właśnie miał wykonać jedno ze swoich arcydzieł, bo tylko w przeciągu dziesięciu dni odbył podróż z ostatniéj stacyi na angielskiém wybrzeżu do Caho Frio, które jak mglisty pas późnym już wieczorem ukazało się jednemu z majtków będących w masztowym koszu, tak, iż urado-