Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/454

Ta strona została przepisana.

nak nie domyślał się, ani sami nawet urzędnicy nie wiedzieli, że poszukiwanych mają bliżéj niż myślą.
Walter zatrzymał się na chwilę, gdy przybył z Małgorzatą przed jasno oświetlone drzwi, których schody obmalowane były po obu stronach ścian niewinnemi szyldami szklanek i butelek.
— Wołałbym, abyś pozostała tu na zewnątrz! rzekł cicho, jakby się obawiał wprowadzić z sobą dziewczynę do dusznéj izby, gdzie się rozgościły dzikość i grubiaństwo.
— Pozwól mi iść z tobą, Walterze, o mnie nie masz się czego obawiać! odpowiedziała Małgorzata.
Ciężko było na sercu uczciwemu robotnikowi, gdy wszedł tam z Małgorzatą — otworzył drzwi, które trąciły o dzwonek, i znaleźli się w przodowéj izbie, w któréj na stole, albo dla lepszych na chwilę tylko wchodzących gości ustawione były filiżanki i szklanki, buttersznity i krzesła. Za tym stołem umieszczona była w pierwszym rzędzie otwarta szafa, a w niéj butelki i kufle. Lampa dawała jasne światło.
Na lewo były na pół uchylone drzwi, z których wychodził odstręczający wyziew tytuniu i wódki, tudzież rozmaite głosy! Albinos Vollrab, który dawniéj, gdy się jeszcze wspólnie z jakimś Herkulesem, wężem grzechotnikiem i Kafrem w prowincyonalnych miastach pokazywał, miał inne dziwnie brzmiące nazwisko, od godziny już siedział sam z jednym gościem w zadymionéj izbie.
Gościem tym był barczysty, brodaty, znany nam Dolmann.
— Zdaje się wam, Albinosie, że to rzecz nie do uwierzenia, a jednak mówię prawdę. Oho, trzeba wam znać Furscha, mówił Dolmann, gestykulując jedną ręką, a drugą oparł się wygodnie na stole ceratą obciągniętym, stającym przed ławą, na któréj siedział. Fursch jest to mistrz w swoim rodzaju, a Czarna Estera w swoim.
— O téj to już raz słyszałem, powiedział Albinos,