Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/460

Ta strona została przepisana.

tego chciał powiedzieć. Weźmy-no tylko papierowe pieniądze — cóż za rzeczywistą wartość ma w ręce ten, który przyjmuje malowaną kartkę? Imaginacya — wszystko imaginacya — chciał pokazać obecnym, że posiadał szczególniéj odznaczające się ukształcenie.
Pająk kiwnął na to głową, nadaremnie szukając na talerzu Kasztelana swojego lwiego udziału w kiełbasie — dzielny kochanek czy niegrzeczny małżonek staréj siedmdziesięcioletniéj łotrzycy, nic nie zostawił.
— Miałażbyś rzeczywiście apetyt, kochana Robertowa? spytał Kasztelan, zauważywszy to spojrzenie. Albinosie, przynieś-no nam tu jeszcze...
— Nie, z obawą przerwał Pająk, ja bynajmniéj nie jestem głodna!
— Znowu tak kaszlałaś, pamiętaj o twojéj astmie, kochana Robertowa — nie żałuj sobie! rzekł kasztelan z troskliwością, która rozśmieszyła brodatą twarz Dolmanna.
— Szelma! pomyślał sobie; ten obciąga babę należycie, a któregokolwiek dnia pokłóci się z nią i zadławi ją. Jemu się jeszcze chce drugiéj porcyi!
Pająk, który zauważył, że Dolmann śmiał się z niego i z Kasztelana, tak nienawistnie spojrzał swojemi małemi, przeszywającemi, siwemi oczami, że dał poznać całe swoje oburzenie.
I na wpół zwrócony to do Dolmanna to do Albinosa, rzekł piejącym głosem:
— Istotnie, gdybym miała chęć po temu, mogłabym zapłacić dziesięć par kiełbasek. Ale inni muszą obchodzić się bez takiego apetytu, bo nie mają nawet tyle, aby zapłacić mogli za nocleg i wódkę!
— Tu, Albinos, masz swoją należność, zawołał Dolmann w odpowiedzi na to; nie jestem taki człowiek, abym komu pozostał winien!
Teraz Pająk roześmiał się tak wymuszenie i głośno, że aktor, który rozmawiał bardzo cicho z podejrzanym burszem, obejrzał się przerażony.