Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/465

Ta strona została przepisana.

— Słuchaj-no pani i puszczaj Małgorzatę! zawołał Walter stając pomiędzy nią a Pająkiem, albo...
— Oho, tylko ręce przy sobie! odezwał się Kasztelan chcąc odtrącić Waltera.
— Kto wasan jesteś? czego się wtrącasz w nieswoje rzeczy?
— To wasana nie obchodzi, chciałem mu właśnie zadać to samo pytanie, przerwał Walterowi obrońca Pająka, gdy tenże Małgorzatę mocno trzymał za rękę i ciągnął do stołu, przy którym dawniéj siedział.
— Ja tu nie jestem mądry! Małgorzato, czy znasz ty panią Robertową i jéj obrońcę?
— O, kochany Walterze, pomóż mi tylko!
— Nie żartuj dziecię, lecz powiedz mi lepiéj, zkąd się tu wzięłaś? Wezmę cię z sobą, bo bardzo, bardzo bogaty pan... poszepnął Pająk.
— Najświętsza Panno, zlituj się nademną! jękła dziewczyna.
— Ustąp mi z drogi człowiecze! zawołał gwałtownie Walter, odpychając Kasztelana, który ze strasznym hałasem padł między stoły i krzesła.
— Wyjdźcie z mojego lokalu, jeżeli się tu kłócić macie! wrzasnął Albinos, przeciskając się do Waltera, a Kasztelan również zerwał się i z podniesioną pięścią zbliżył do obrońcy Małgorzaty, którą Pająk coraz moniéj ściskał.
— Z daleka odemnie, albo źle będzie! zawołał Walter, usiłując oprzeć się tyłem o ścianę.
— Dziewczyna może tu pozostać, ale ten łajdak krzykacz niech wyjdzie precz z mojego lokalu! krzyczał Albinos.
Napuchły Kasztelan uzbroiwszy się wielkim kluczem, wpadł na Waltera, który się bronił przeciw Albinosowi.
Dolmann widział, że obrońca dziewczyny, która w największéj trwodze płakała i usiłowała uwolnić się z rąk Pająka, uledz musi potężnym natarciom obu tych ludzi; postanowił nie dopuścić tego.