Walter tak dzielnie wyrzucił Kasztelana, który w swojéj obrzmiałości i krępém ciele nie miał żadnéj siły, i tak nim mocno uderzył o schody, że ten na chwilę stracił przytomność i ciężko stękał.
— Zbójca — morderca! krzyczał Pająk, i okazując Małgorzacie prawie gwiżdżącą wściekłość, baba przeszła koło niéj i Albinosa, z szybkością na jaką zezwoliły jéj wyschłe nogi — podniosła swój czerwony parasol, aby Kasztelan mógł się nim podpierać.
— Śpieszcie się i prędko wynoście z piwnicy! zawołał Walter rozgniewany do leżącego i do nacierającéj na niego, bo inaczéj poznacie się z mojemi pięściami, wy łajdaki!
— Pójdź, biedny, kochany Kasztelanie, dzisiaj skończmy na tém, ale ja znam to zwierzę, ono nam nie ujdzie, ty wiesz, że ja dokażę czego zechcę!
— Przeklęty łotr! stęknął napuchły z trudnością siadając na schodach: wszystkie mi żebra połamał.
— Chodźmy!
— I to prędko, bo was sam na dwór powynoszę! groźnie zawołał Walter, wracając do gościnnéj izby, w któréj tymczasem Albinos jeszcze raz próbował zaatakować Małgorzatę, ale mu w tém przeszkodziło wdanie się Dolmanna.
— Dajże pokój dziewczynie, Albinosie! zawołał czarno-brody, barczysty mężczyzna, biorąc białowłosego za gardło i odsuwając go: twoje stare palce drgają! Czyż nie możesz patrzeć na żadną dziewczynę, tylko ci zaraz przychodzą twoje przeklęte myśli do głowy!
W téj chwili hałas i rozmaite sceny odbytéj walki przebudziły z ogłuszenia hrabinę żebraczkę, pomimo silnego działania dwóch wielkich szklanek, które wypróżniła aż do ostatniéj kropli. Głowa jéj ociężała i opadła na piersi, szeroka, wielka gęba otworzyła się i odetchnęła tak mocno, że aż wydała jakiś chrypliwy głos.
Aktor zwrócił uwagę swojego towarzysza na obraz staréj żebraczki, który rzeczywiście był niezrównany.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/467
Ta strona została przepisana.