mówienia. Nie odbierajże nam pięknego przekonania, żeśmy ci nakoniec dowiedli całéj naszéj miłości i czci!
— Na taką dobroć milkną moje usta, mój cesarski panie, i mogę tylko podwyższyć w sobie obowiązek nieustannego dążenia do okazania się godnym takiéj łaski!
— W duszy waszéj byliście już dawno tém, czém teraz jesteście rzeczywiście: księciem, i nie możemy tego inaczéj pojmować! Niech wam Bóg użycza zdrowia i wracajcie rychło do naszego państwa, którego jesteście dumą i które niechętnie się bez was obchodzi!
Cesarz pożegnał Eberharda i odszedł do swojego mieszkania. Wypadki ostatnich tygodni dotknęły go mocniéj niż Eberhard przypuszczał, wypłacił zatém podwójny dług, gdy mu nadał jedyną w kraju godność i znaczenie.
Najbardziéj dręczyła don Pedra myśl, że dama znana mu jako donna Kornelia von Renard, licząca się teraz do najnikczemniejszych istot, które dopuściły się oszustwa w Monte Vero, którą bez wątpienia udarował całą swoją łaską, z polecenia owych zbrodniarzy odegrała przy nim rolę, która jéj się tak wybornie udała.
Gdy don Pedro wszedł do swoich pokojów w zamku, objawił życzenie, że pragnie, aby mu nie przeszkadzano — miał do przetrwania przykre i dręczące myśli.
Przyjemny chłód panował w salonie, którego okna ostrożnie ochronione były od słonecznego światła. Liczne krzesła stały przy ścianach, a na kosztownie rzeźbionych stołach leżały książki, mappy i akta.
Cesarz usiadł na fotelu i ręką podparł głowę — słuszny i piękny ten człowiek, całą wspaniałością postawy w téj chwili przypominający Eberharda, zapadł w głęboką zadumę — nic mu nie przeszkadzało, tylko cichy chód zegaru ściennego regularnie przerywał panujące milczenie.
Wtém nagle poruszyła się gwałtownie portyera zasłaniająca drzwi — do salonu weszła żywo Czarna Estera,
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/471
Ta strona została przepisana.