duszę i ciało, chciał coś jeszcze powiedzieć, ale pan Eberhard odszedł ku wejściu do cyrku — wszakże marynarz snadź nie bardzo dowierzał temu miejscu, bo przemówił do siebie: „Żeby go tylko coś u hrabiny nie spotkało.“
Marcin odszedł na bok, bo zbliżali się robotnicy cyrkowi dla zapalenia świeczników, bo miano zaraz otworzyć kassę. Pan Eberhard zaś wszedł po schodach wewnątrz budynku, prowadzących do mieszkania sztukmistrzów. Serce jego biło gwałtownie — dla oczekującéj go rozmowy mianowicie odbył tak daleką podróż przez ocean, i obaczymy, że wcale nie drobny powód tu go sprowadził Eberhard miał na sobie niepozorny szaraczkowy surdut i kalabryjski kapelusz, tak, że mógł uchodzić za robotnika.
Gdy się dostał na dosyć głęboki korytarz, jasno oświetlony kilku płomieniami gazu, głuchy ryk wskazał mu dokąd ma zmierzać, i wkrótce stanął przededrzwiami, na których przybita była złocona blacha, z napisem: „Miss Brandon.“ Eberhard nie czekając, potrzykroć zapukał, — coś wewnątrz zaszeleściło — powoli zbliżono się ku drzwiom i otworzono je — Eberhard stał przed poszukiwaną!
Gdy światło gazowe z korytarza rzuciło jasny blask na twarz Eberharda, Leona Brandon bledniejąc w tył się cofnęła, — przez chwilę stała nieporuszona, tylko jéj pięknie wykrojone usta mimowolnie wyszeptały kilka słów największego zdziwienia. Wysoką postać miss Brandon okrywała czarna powłóczysta suknia bez ozdób i garnirowań, — ciemne, lśniące włosy miała gładko uczesane. W jéj zbladłych rysach mimo przerażenia można było wyczytać chęć panowania; wysokie jéj czoło, zagięty nos, śmiały krój całéj twarzy przypominały władczynię, a jéj wielkie, ciemne oczy świadczyły o niepowściągnionych namiętnościach.
Cofnęła się krokiem wstecz do środka pokoju, a Eberhard korzystając z tego przystąpił bliżéj i drzwi za sobą zamknął.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/48
Ta strona została przepisana.