Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/480

Ta strona została przepisana.

tych niebezpiecznych złoczyńców i będziemy ich sądzili Marcinie!
— Według rozkazu, panie Eberhardzie! powiedział sternik i bardzo prędko wyszedł z pokojów i z willi, śpiesząc najkrótszą drogą do nadbrzeżnego cyrkułu, dla zaalarmowania „Germanii“
Ale książę de Monte Vero, chodził po swoim pokoju pogrążony w myślach — ułożył kilka rozkazów dla swojego rządcy i nakoniec postanowił o losie obu zbrodniarzy, którzy mu nieszczęśliwego, wiernego Villeirę zabili.
Los ten musiał być bardzo straszliwy, bo zawsze tyle łaskawa, łagodna, pełna ludzkości twarz Eberharda teraz zachmurzyła się — ten zbawca nieszczęśliwych, ten opiekun ubogich, umiał być dla tyle winnych surowym, nieugiętym jak żelazo sędzią!
Gdy nie pozwoliwszy sobie spocząć ani na chwilę, pokończył listy do rządcy, dawno już północ przeminęła.
Posłańca, który miał zawieźć depesze do Monte Vero, objaśnił dobrze o swojéj woli, sowicie go udarowa!, aby się śpieszył, i narzucił na siebie płaszcz, opuszczając willę w towarzystwie Sandoka.
Gdy Eberhard, po którym żadna ozdoba, żadna zmiana nie wskazywała księcia, zbliżył się do bulwarku portowego, na którym w koło leżały wyładowane ciemne stosy towarów przywiezionych przez okręty różnych krajów, szum pary i czerwonawy blask wskazał mu miejsce, w którém spoczywała „Germania.“
Na niéj wszystko było gotowe do odpłynięcia, kocieł rozgrzany, żagle i reje tylko kilku węzłami wstrzymane, które majtkowie w jednéj chwili rozpuścić mogli, każdy był na swojém stanowisku — Marcin jak olbrzymi cień u steru.
Cała osada, składająca się z dwudziestu kilku majtków. lekarza okrętowego i Marcina, czekała na pokładzie, bo noc tę za dzień liczono.
Znikły ozdoby flag, które w dzień powiewały na masztach i innych częściach okrętu, bo dla podróży, któ-