— Niech pioruny trzasną, nie dokażą tego łotry chociażbym w pław miał ich złapać!
— Trudnoby ci to przyszło Marcinie; myślę, że „Germania“ płynie prędzéj niż ty, a jeżeli jéj się nie uda złapać szoneru, to...
— Byłby to wstyd, któregobyśmy na sobie przenieść nie mogli — przerwał sternik swojemu panu. To byłby wstyd jakiego jeszcze nigdy nie dożyłem! Tak to dobrze, machina tylko tak stęka, a „Germania“ pędzi tak, że woda po obu stronach w górę pryska — a jeszcze do tego żagle — więc zaraz.
Marcin zaklął i mocno pochwycił za szprychy koła sterowego, idąc za biegiem niewolniczego okrętu.
Ku wieczorowi można już było widzieć gołém okiem, że „Germania“ powoli zbliżyła się ku niemu, i teraz zapanowała radość na parowcu. Eberhard kazał rozdać podwójną racyę wina i z przyjemnością dostrzegł, że księżyc przebił chmury, zasłaniające niebo jak cieniste postaci. Przy jego połysku kiedy niekiedy padającym na morze, mógł dokładnie rozpoznać, że za pomocą tuby wkrótce będzie się mógł rozmówić z kutterem, który ze swojemi brunatno pomalowanemi żaglami przedstawiał niemiły widok — leżał zaś na jednym boku, tak go mocno popychał wiatr unoszący po lekkich falach.
— Panie Eberhardzie, mówił Marcin gdy nadeszła noc, za godzinę zatopimy tę orzechową łupinę!
— Zwróć-no „Germanię“ trochę na prawo! rozkazał książę de Monte Vero, i polecił, aby tubę przymocowano do poręczy okrętowych.
— Kapitanie, zawołał potém do szoneru, czy macie dwóch Niemców na pokładzie?
— Nie — kutter niewolniczy nie ma żadnych passażerów; płynę tam do brzegów, dla nabrania świeżego ładunku na targ do Rio Janeiro! odpowiedziano dosyć hardo.
— Dla czego zmieniliście kierunek?
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/484
Ta strona została przepisana.