mi okręt, wy szelmy, drogo to was kosztować będzie! Wy rozbójnicy, korsarze!
— Stać, abyśmy mogli zarzucić haki na pomost! zawołał Eberhard nie zważając wcale na wściekłe krzyki kapitana.
— Chcecie zarzucić haki? spróbujcie-no tylko! Pierwszy kto mi w drogę wejdzie, trupem padnie. Do pistoletów chłopcy! zawołał na trzech czy czterech swoich majtków, którzy przy galeryjce okrętowej zajmowali się albo spuszczaniem czego na dół, albo zatykaniem dziur pakułami, albo zmniejszaniem balastu, przez częściowe wrzucanie go w morze.
— Złóżcie wszyscy broń, radzę wam krótko rzecz załatwić! zawołał Eberhard. Nie mamy z wami nic więcéj do czynienia, tylko was siłą zmusić do wydania nam uciekających zbrodniarzy, których chcę mieć w swoich ręku. To są rabusie i mordercy, a wy uchodzić będziecie za ich ukrywaczy, jeżeli dłużéj wzdragać się macie co do ich wydania!
— Albo jesteście na fałszywéj drodze, albo może pan jesteś morskim rozbójnikiem, który rzecz swoją rozumiesz! zawołał kapitan niewolniczego okrętu.
— Niech pioruny zatrzasną, Panie przebacz grzechy, ja temu przeklętemu pyskowi łeb rozwalę! zaklął Marcin, nie mogąc się powstrzymać dłużéj.
— Nie mam na pokładzie żadnych uciekających zbrodniarzy — chodź pan tu i obacz! ale jeżeli nie znajdziesz żadnego, to mi wynagrodzisz wszelkie straty, na to jest sąd w Rio!
— Widziałem obu Niemców przy moździerzu, któryście przeciw nam wystawili, nie starajcie się oszukać mnie, nie ukrywajcie zbrodniarzy, bo źle na tém wyjdziecie!
— Pan Eberhard za nadto łaskaw i oględny, szepnął Marcin ze wściekłości załamując wielkie, twarde ręce: ten szelma ukrywa się ze zbrodniarzami pod pokładem!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/488
Ta strona została przepisana.