Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/498

Ta strona została przepisana.

W przestrzeniach od areny drzwiami oddzielonych, któremi wchodzą mający ukazać się publiczności, panował po ukończeniu przedstawienia rozmaity ruch. Pokoje sztucznych artystek przedzielał od pokojów męzkich szeroki korytarz, do którego wchodziło się wstąpiwszy na schody pomiędzy zewnętrznemi filarami.
W garderobie kobiet bardzo żywo rozmawiano. Trzy primadonny cyrku Lopina spierały si ęo pierwszeństwo, nie prostemi słowy i bezpośredniemi zdaniami, lecz przechwalając się swojemi stosunkami.
Zalotna Liddy, Niemką, o czarujących rysach, oczach jak niezapominajki i z wiecznym prawdziwie powabnym uśmiechem, w delikatnym trykocie, okrytym tylko na dłoń szeroką przezroczystą sukienką, i ze skrzydłami anioła czy też motyla, które na jéj barkach powiewały, wyglądała tak promieniejąco, jak jéj nazwa w sztucznym świecie: La fille du soleil. Przeciwnie czarnooka Francuzka Bella, z cyrku Napoleona w Paryżu, stojąca obok niéj w powłoczystéj sukni, i bardzo żywo swoją ładną spicrutą gestykulująca, miała coś południowo-dzikiego w ostro wyrazistéj twarzy, któréj czarne gładko uczesane ale obfite włosy szczególniejszy powab nadawały. Trzecią była artystka par force, miss Jane, Angielka, blondynka, która tylko co odrzuciła od siebie pachnący koszyczek do kwiatów, któręmi z konia osypywała oficerów, jakby to był jakiś ciężki śmieszny przydatek, i małą nóżką, ładnie w biały atłasowy trzewiczek ubraną, któréj by u niéj nikt nie domyślał się, wściekle go deptała.
— Ten Felton! gwałtownie przytém zawołała: ten niegodziwiec! Ja tego nie zniosę!
— Co to się stało? mów Jane, łamaną niemczyzną i z lekkiém szyderstwem spytała Francuzka, bo wiedziała już ód rana, że stary lord Felton przybył z Londynu, aby bardzo szumnego kanclerza angielskiego poselstwa ukarać nieco za jego lekkomyślne związki, i długi swojego pana syna w oryginalnie angielski sposób uporządkować — cóż to cię tak gniewa, miss Jane?