Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/499

Ta strona została przepisana.

O condemned! zawołała artystka, wewnętrznie rozdrażniona prawie rozdarła drobną ręką swoją kwiatami przetykaną krótką sukienkę: ten Felton to niegodziwiec!
— To stara historya, kochana Joanno! niedbale powiedziała Liddy, przypatrując się w lustrze swoim brylantowym kolczykom, które rzeczywiście błyszczały niepospolitym ogniem: w ogólności z sekretarzami niema co się wdawać!
— O, ja wiem, żeś zaarendowała sobie lorda Wooda!
— Zaarendowała, kochana Joanno, dwóch zaarendowała, chciałaś powiedzieć! z przewagą uśmiechając się odparła Liddy, czém jeszcze bardziéj rozdrażniła Angielkę: — na ostatniéj wieczerzy u starego zakochanego skąpca, książę Waldemar leżał u nóg moich!
— O, kłamstwo, kłamstwo! zawołała miss Joanna, przystępując do Liddy i gwałtownie niby broniąc się rękami: wierutne kłamstwo! Książę Waldemar nie leży ani u moich nóg, ani u twoich, ani u Francuzki; lecz u nóg Leony, téj przekwitłéj Brandon!
— No, to może był książę August; widać, że wzięłam jednego za drugiego! zawołała Liddy, a tymczasem Bella, nie zważając na nie wrzeszczała:
— Książę Waldemar wcale się nie kocha, bo Leona już przebrzmiała, a książę robi się nabożnym, cha, cha, cha!
— Więc kocha się we wszystkich! zaśmiała, się Liddy — tak, to był książę August. Ja o nic nie pytam i często tych panów biorę jednego za drugiego, bo to nic nie szkodzi. Nigdy nie mylę się co do tego, który mi jaką ozdobę daruje, jak i co do tego, który mnie bukietem obdarzy.
— A ja wolę raczéj starego, pobożnego szambelana księcia, niż jego samego, albo niż bogatego lorda, którego ojciec przyjeżdża, żeby ukarać syna! powiedziała Bella.