czył, że każdemu wolno do niego przychodzić i Bóg wie czego żądać; jeżeli więc ma do niego jaką pretensyę albo czuje się pokrzywdzoną, to może go pozwać do sądu; jakby ten potwór wiedział, że aby się sama nie dostała do więzienia i aby się zachowała dla dziecka, które odzyskać pragnęła, nie pójdzie taką drogą!
Ze zgrozą wyczytała ogłoszenie, od którego włosy na głowie powstawały, że Lopin wejdzie do klatki z dzieckiem swojém, a głos wewnętrzny wołał na nią, aby nié wątpiła, że to jéj dziecię ten pogromca lwów poświęca swojéj chciwości — bo widowisko takie bardzo nęciło.
Jakże niewypowiedzianych męczarni doznawało serce młodéj matki na tę myśl nieludzką, któréj możliwość, lodowém drżeniem przejmowała jéj członki! Chciała krzyczyć — prosić zwołać ludzi — dostać się do króla do głowy cisnęły się jéj niezliczone zamiary i rozpaczliwe plany — biegała, nie wiedząc dokąd — z ust jéj wyrywały się bezładne słowa, doznawała niesłychanego bólu, którego słaba dusza ludzka znieść, któremu oprzeć się nie może, była nim zgnębiona.
Ńakoniec ujrzała się w parku — pośpieszyła do Waltera, który pełnił służbę i dla tego na kilka godzin opuścić ją musiał, chciała u niego zasięgnąć rady i pomocy. Walter starał się przekonać ją o możliwéj bezzasadności jéj obawy; utrzymywał, że żebraczka może wcale nie zaniosła dziecka do Lopina i ten rzeczywiście naraża swoje Własne na niebezpieczeństwo rozszarpania? — ale Małgorzata powtarzała ciągle to samo, patrząc osłupiałe przed siebie:
— To moje dziecię — ratuj moje dziecię!
Walterowi włosy na głowie powstawały na widok tak srogiego udręczenia, i musiał przyznać w duchu, chociaż usiłował wmówić w Małgorzatę inne przekonanie, że ta okropność niewątpliwie stać się może, że pogromca lwów dziecięcia nieszczęśliwéj użyje do swojego nieludzkiego przedstawienia — a myśl ta przejmowała go również taką zgrozą, że przez chwilę nie wiedział co począć.