Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/526

Ta strona została przepisana.

bez myśli o bojaźni, i niezwłocznie odsunął jeden rygiel zapierający klatkę.
W chwili gdy ręką miał ująć drugi rygiel, wzburzenie publiczności przemieniło się w gwałtowną wrzawę — rozmaite głosy wołały — powyskakiwano z siedzeń, — muzyka ucichła — Małgorzata dostała się do baryery oddzielającéj ją jedynie od maneżu — z właściwą sobie zręcznością, jaką nadaje rozpacz, wpośród poklasków i groźnych wołań, wrzasku o pomoc, przeszła przez baryerę, przez piasek toru z rozpuszczonym włosem, wyciągniętemi ramionami i śmiertelną trwogą błyszczącemi oczami, aż do klatki.
Wtedy lew postrzegł obcą mu postać, która z groźnemi, rozpaczliwemi gestami wpadała na Lopina — wydał groźny, krótki ryk — po cyrku przebiegł przerażający okrzyk, bp Walter dążąc za Małgorzatą, nadaremnie chciał sobie utorować drogę, wprzód prośbą, a potém groźbą — lew rzucił się całą silą na drzwi — te zadrżały i ugięły się — jeszcze raz rzuciło się wściekłe zwierzę — rygiel puścił — drzwi wyleciały i lew za jednym poskokiem wpadł w arenę, w któréj Małgorzata właśnie wydarła dziecko zbladłemu Lopinowi, aby z niém uciec.
Okropne zamieszanie, śmiertelne przerażenie powstało między publicznością, która widziała lwa wypadłego z klatki — z pełną okropności wrzawą kobiety i dzieci rzuciły się do wązkich wyjść, a mężczyźni pochwycili za broń i strzelby — loże szybko się wypróżniły, także i oficerowie, którzy siedzieli najbliżéj nizko otoczonego maneżu, szybko i potraciwszy głowy poopuszczali swoje krzesła, bo wściekły lew był to przeciwnik, przeciw któremu służbowa szpada nic nie znaczącą obronę stanowiła.
Zapyta kto, dla czego z korytarza sztucznych jeźdźców nie prędko pośpieszono z palną bronią? ale pomyśleć należy, że to co w kilku słowach tu opisać musieliśmy, potrzebowało zaledwie chwili, aby się stało i