Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/527

Ta strona została przepisana.

że w takich razach nikt nie może tak prędko znaleźć tego, co mu najlepszą pomoc i ratunek przynosi.
Lew, który wysadził drzwi i nagle ujrzał się wyswobodzonym z po za nienawistnéj kraty, spojrzał w koło Z głuchym, tryumfującym rykiem, stojąc na piasku areny — lwica już zamierzała ruszyć za nim, bo drogę miała otwartą, a wtedy część uciekających tłumów, wołających o pomoc i duszących się, byłaby padła pewnie ofiarą krwi chciwéj pary.
Lecz Lopin szpicrutą odpędził lwicę na powrót, jak mógł przytwierdził drzwi, potém odrzucił szpicrutę i z części trykotu okrywającéj jego piersi wydobył szeroki, błyszczący sztylet.
Tłumy ze śmiertelną trwogą patrzące w arenę, cisnąc się wszelkiemi siłami do wyjść, ujrzały nagle, że nieszczęśliwa nieznajoma odebrała dziecko pogromcy i ukryła na łonie, ale może paść ofiarą lwa, a popęd własnego ocalenia tak był wielki, że wszyscy ocenili cudowny traf jéj pojawienia się, bo ona poświęcając się, ocalała uciekających. Lew miałby do czynienia z łupem swoim, a Lopin tymczasem zabezpieczałby lwicę. Drżał on z gniewu i wzruszenia, bo nietylko wiedział, że do szaleństwa śmiałą dziewczyna padnie ofiarą krwi chciwego zwierza, w którym nagle ożyła cała dzikość, lecz i on sam mu ulegnie, jeżeli nie zdoła zabić bestyi sztyletem. W takim razie ocali może swoje życie, ale poniesie wielką stratę przez śmierć obłaskawionego lwa.
W téj straszliwéj chwili zabrzmiał silny głos z pomiędzy ławek:
— Idę — odwagi — prędko — idę!
Był to Walter, który znalazłszy na galeryi grubą sztabę żelazną, używaną przez lampiarzy, bez tchu przez ławki przeskakiwał. Z rozpaczliwą siłą zgiął tę sztabę jak trzcinę, i zrobił z niéj dzielniejszą broń, ale przebył dopiero połowę niebezpiecznéj drogi, gdy lew, bijąc ogonem po piasku toru, skurczył się i strasznym rzutem poskoczył za uciekającą matką, która trzymając