Leona zaczynała niedowierzać mu.
— Dla tego prosiłbym cię, pobożna i czcigodna siostro, mówił daléj mnich Erazm, abyś mi wymieniła miejsce, w którém mógłbym się z tobą, widzieć dzisiaj wieczorem.
— To niepodobna — lecz wskaż mi jakiś punkt oparcia! wymień mi jakie nazwisko, abym wiedziała, z jakim interesem do mnie przybywasz.
— Biada mi, czcigodna! Masz mnie za oszukańca — ale żądanie twoje jest równie mądre jak sprawiedliwe! Brat Erazm jest dla ciebie obcą osobą! Dobrze więc — jedno nazwisko zdoła przekonać cię i skłonić do uczynienia zadosyć mojéj prośbie.
— Ciekawa go jestem!
Długi mnich schylił-głowę do pięknéj mniszki, korzystając z nastręczającéj się mu sposobności zapuszczenia swojego wzroku w piękną, pulchną szyję przełożonéj o ile można najgłębiéj i przypatrzenia się wspaniałéj pełni jéj kształtów, tudzież podziwiania w myśli obrazu tego co było ukryte.
— Adwokat von Renard! szepnął powoli, bardzo cicho i bardzo znacząco.
Oczy Leony zabłysły — przejęła ją śmiała nadzieja — szatańskie jéj serce biło radośnie.
— Od niego — wyrzekła — dobrze, mój pobożny bracie, wybornie! Miałeś słuszność — tu nie miejsce do tak tajemnych zwierzeń. I namyślała się przez chwilę. Spotkamy się dzisiaj wieczorem za nadejściem nocy, — między godziną dziesiątą a jedenastą, w zwierzyńcu — przy Lwim moście!
— Nie powątpiewam o twoim wyborze, dostojna siostro — ale czy to bezpieczne miejsce?
— O takiéj porze nie ma nikogo w tamtéj okolicy — chatka strażnicza dosyć ztamtąd daleka, jesteśmy więc zabezpieczeni od niepotrzebnych ciekawców.
— A więc, przy Lwim moście w zwierzyńcu — stawię się punktualnie, piękna, pobożna siostro!
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/536
Ta strona została przepisana.