I tak stała młoda matka, niewiedząca co począć, — gdzież miała szukać przytułku dla dziecka swojego? Gdyby miała pieniądze i każdą usługę niemi opłacić mogła! Ale nie posiadała nic prócz życia i miłości! I gdzież znalazłaby człowieka, któryby był gotów uczy nić ofiarę dla téj miłości? Gdzie znalazłaby serce, które z litości przyjęłoby jéj dziecię?
O wy wszyscy, których Bóg udarował szczęściem i niewypowiedzianą rozkoszą wychowywania dzieci przy własném ognisku; wy, którzy widzicie obok siebie rumiane dzieci, jak z wesołemi twarzyczkami przyjmują z waszéj ręki pożądany pokarm — przenieście się na miejsce nieszczęśliwéj Małgorzaty, bez rady stojącéj w pośrod ulicznego zgiełku ze swoim klejnotem — uczujcie tém wyzéj obficie udzielone wam szczęście, i nie potępiajcie młodéj matki, która jeden błąd tak strasznie, tak ciężko pokutować musiała!
Wtém nagle rozpaczliwa myśl zmieniła jéj bladą i tak jeszcze młodocianą twarz — o! nędza wynalazczym czyni człowieka, i nawet niesamoistną duszę dziewczęcia zmusza do postanowień, o których ci co żyją w spokoju bez trosk, żadnego pojęcia nie mają.
Na pierwszą myśl o sposobie uratowania dziecięcia swojego Małgorzata struchlała, lecz potém powiedziała sobie, że chociaż włożywszy dziecię w koszyk przy małem okienku w domu podrzutków, wyrzeka się wszelkich praw macierzyńskich, tam jednak większe będzie miało wygody niż u niéj.
Jednakże wahała się, bo nagle pomyślała, że tym sposobem oddaje dziecię swojo w obce ręce, jakiejś niewidzialnéj osobie — drżała — serce jéj krwią się zalewało, tuliła do siebie małą, nic się nie domyślającą dziewczynkę, jakby się zapewnić chciała, że ją jeszcze posiada.
Co za okropna męka!
Ależ w domu podrzutków były Siostry miłosierdzia, które jednaką troskliwością przyjmowały każdego obcego, niemowlęcego gościa, którego do koszyka włożono —
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/560
Ta strona została przepisana.