szczęście, jeżeli się go nierozproszy przed wdaniem się siły zbrojnéj.
Pośpieszył więc na miejsce i w kilka sekund znalazł Się w pośród wściekłego tłumu, w którym jedni ciągnęli szambelana von Schlewe, drudzy trzymali na ręku dziecię, które ciągle mocno krwią broczyło.
Za jedném spojrzeniem poznał o co rzecz idzie, i z głębokiém współczuciem przystąpił do małego chłopca.
Mężczyźni odstąpili — poznali hrabiego de Monte-Vero, którego wpływ na lud we wszystkich wpajał wielką dla niego cześć i dziwną mu nadawał władzę. Hrabiego, nie zaś księcia, bo chociaż wiedziano o tém wywyższeniu, to jednak w niczém nie zmieniło jego nazwiska u ludu, zewsząd przyjęty został spokojnie i w porządku, co szczególniejsze wywarło wrażenie — zdawało się, że ukochany władca wszedł między swoich, że to ojciec między dziećmi.
Eberhard spojrzał w koło pozdrawiając i z głębokiém, prawdziwém współczuciem wziął od ludzi nieme dziecię na swoje ręce.
— Biedne dziecko! rzekł — ja cię zaniosę do twoich rodziców, jeszcze ci krew płynie! Trzeba mu prędko udzielić pomocy! A jeszcze takie delikatne i młode! Jak się nazywasz kochany chłopczyku?
Mały, który przestał płakać, może dla tego, że na wzór innych dzieci, zapomniał o boleści przy otaczających go, spojrzał dużemi, błękitnemi oczami na Eberharda, i jakby widział w nim prawdziwego zbawcę, jakby dziecinném sercem przeczuwał życzliwą dobroć tego wysokiego pana, wyciągnął drobne ręce i objął ramionami szyję hrabiego, szukając u niego opieki i uśmierzenia boleści.
Scena ta była tak wzruszająca i zadziwiająca, że elektryczny wpływ wywarła na tak długo dziko krzyczące, wściekłe tłumy.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/570
Ta strona została przepisana.