Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/593

Ta strona została przepisana.

Gdy stanęli przed jednym z zawieszonych na ścianie obrazów, von Schlewe nagle i bardzo znacząco ścisnął rękę ksieni — dał się słyszeć głos osoby całkiem do tego obrazu zbliżającéj się — Leona głos ten poznała — był to głos księcia, który siedział oparty przy stole w swoim pokoju i rozmawiał sam z sobą, gdy świece w stojącym przed nim świeczniku, mimo jego wiedzy dopalały się — trudno było zrozumieć wszystkie słowa, lecz z tego co hrabina Ponińska słyszała, łatwo mogła sobie ułożyć cały sens.
— Ty biedna, piękna istoto — brzmiało narzekającym tonem. Tyś zabłysła i znikła. Boże przebacz mi grzech, którego się względem ciebie dopuściłem! Kiedy dzisiejszéj nocy usłyszałem biadające wołania, kiedy mnie doszedł głos boleści, trwoga niepojęta przejęła duszę moją. Twój to obraz stanął mi przed oczyma, tak mi go odmalowały sługi z willi. Ty to przedstawiłaś mi się z rozpuszczonemi włosami uciekająca przez pola, opuszczona przezemnie, który wierzyłem cudzym poszeptom! Ty jedna kochałaś mnie, Małgorzato; wszystko inne było nędzném wyrachowaniem i fałszywym blaskiem. Ty jedna, biedna, piękna, zgubiona dziewico, kochałaś mnie czystą, niewinną duszą.
Leona przyłożyła ucho tuż do obrazu. Schlewe słyszał tyle, ile mu potrzeba było dla przekonania się, że hrabina słyszała wszystko, co słyszeć była powinna. Nie mogła teraz dłużéj lekceważyć wpływu swojego sprzymierzeńca, bo się przekonała, że jéj wpływ zupełnie tu zginął.
Ciągle jeszcze słychać było słowa księcia — ale Leona pochwyciła rękę Schlewego.
— Chodź pan! wyzionęła straszliwa, pełna podziwienia godnéj zazdrości — chodź baronie, muszę widzieć tę kochankę księcia!
Nie była to zazdrość miłości, któréj usprawiedliwienia nie odmawiamy, która w pewnéj mierze nieodłączna jest od miłości — ale raczéj hrabinę Ponińską odrzuconą