i przewiózł do parku księcia. Za pomocą zaufanego sługi, któremu zrozpaczoną dziewczynę przedstawił jako waryatkę, którą trzeba zabezpieczyć, aby nie dopuściła się jakiéjś okropności, zamknął biedną w skry téj izbie staréj wieży.
Nic nie pomogły prośby nieszczęśliwéj dziewczyny, jéj wołania o pomoc, jéj skargi — każdy uciekał od sadzawki i wieży, a stary sługa, który jéj codziennie o zmroku zanosił skąpy posiłek, nie słuchał przelotnych słów, bo wiedział, że jest waryatką!
I czyliż umysł Małgorzaty obok tylu spadłych na nią okropności nie mógł rzeczywiście przedstawiać pozornego widoku szaleństwa? Któż się zdziwi, że ta nieszczęśliwa, dręczona srogiemi mękami, w rozpaczy i niewoli wyglądała jak obłąkana? Cierpienia jéj, dolegliwości moralne, przechodziły siłę ludzką!
Lecz wejdźmy do jéj więzienia, abyśmy na własne oczy przekonali się, do czego doprowadził biedną Małgorzatę grzeszny krok i nadludzkie okrucieństwo jéj prześladowców.
Baron i ksieni zdążali drogą, która skrycie osłoniona aż do ziemi pochylonemi gałęziami pinij, ciągnęła się aż do wieży. Gdyby dawniéj książę udał się był nie bliższą, ale tą łukiem do końca parku prowadzącą drogą, byłby widział ślady kroków na oszczędnie pokrywającym ją śniegu.
Gdy Schlewe i Leona doszli do wieży oświetlonéj bladym promieniem księżyca, nie skierowali się do wejścia od przodu, przed którêm tak nagle zgasła księciu lampa, gdy chciał wieżę ze wszystkich stron, obejrzeć, lecz do kraty, oddzielonej wązkiem przejściem od wieży. Za kratą leżała sadzawka.
Po téj tylnéj stronie wieży znajdowały się małe drzwiczki, prawie zupełnie zakryte gałęziami nizko zwieszających się drzew.
Baron zabrał z sobą z pokoju klucz od tych drzwi,
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/595
Ta strona została przepisana.