Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/596

Ta strona została przepisana.

i otworzył je, nie tak jak pierwszy skrzypiący zamek, ostrożnie i bez trudu.
Gdy drzwi ustąpiły, ksieni ujrzała przed sobą ciemne stare schody, stromo pod ścianą prowadzące na górę.
Z izby znajdującéj się po nad niemi słychać było teraz ciche, bolesne jęki.
Schlewe na wszystko zważający, mimo nocnéj godziny, stanął na chwilę, słuchał i śledził — zdało mu się, że z tamtéj strony sadzawki w krzakach coś się porusza, i chociaż nie można było przypuszczać, że ktoś o téj godzinie znajduje się w tak unikaném miejscu, spojrzał jednak uważnie w tę niedaleką stronę.
Ale Leona niecierpliwszą była od swojego przewodnika — chciała się na pewno przekonać, że uwięziona jest już zupełnie nieszkodliwą.
— Chodź pan, czas nagli! poszepnęła ksieni, i szambelan poszedł przodem po sztywnych schodach. Było tam bardzo ciemno, a szambelan zapewne troszczył się o swoją piękną i pożądaną towarzyszkę, bo nagle odwrócił się, stanął w połowie schodów i wziął rękę Leony, — ciemność dozwoliła, że przytém dotknął więcéj cudnych kształtów pulchnéj hrabiny, aniżeli można byłoby w każdém inném położeniu i przy mniéj awantu niczéj sposobności. Chytry łotr korzystał z każdéj zręczności, aby sprawić przyjemność swoim zawsze pożądliwym zmysłom!
— Idź pan, ja zdążam za panem — nie obawiaj się o nic! rozkazująco powiedziała Leona.
Schlewe szedł naprzód, ku izbie słabo oświetlonéj promieniem księżyca, który wpadał przez wązkie, zakratowane okienko. W jego bladym blasku stała młodzieńcza postać Małgorzaty, ona go szukała, chcąc mu swoje skargi powierzyć. Na jéj barki spadały jasne długie włosy, rozpuszczone świecąc przy blasku księżyca — jéj blade, od ciężkiego więziennego powietrza i żalu zmienione oblicze spoglądało w noc zimową na dwo rze rozpostartą — błękitne, niegdyś tak miłe piękne