chomy — przypatrywała mu się rozpromieniona nadzieją — ale właśnie gdy domyślając się blizkości człowieka, chciała mu dać znak, aby ją ujrzał i nakoniec może pomoc przyniósł, otworzyły się drzwi i poznała swojego szkaradnego prześladowcę i śmiertelnego nieprzyjaciela, kulawego szambelana księcia, przed którym truchlała — za nim w ciemności na schodach panującéj ukazała się mniszka.
Małgorzata cofnęła się, ujrzawszy z nagła oboje ich przed sobą — oboje straszliwych, którzy sprzysięgli się na jéj zgubę.
Trwoga i przerażenie zmieniły jéj rysy, wyciągnęła ręce drżąc i broniąc się od nich.
— Czego chcecie odemnie, okrutnicy? jękła; czy przynosicie nowe tortury i męki?
— Patrz sama, pobożna siostro, rzekł von Schlewe zwrócony ku Leonie i wskazując niewinną: jakie skutki grzechy wywarły na téj biednéj. Wołałem usunąć ją z przed światowych sędziów i z rąk właściwych dozorców chorych, aby jéj dać schronienie w téj skrytéj celi. Wielce ruchliwa, grzeszna przeszłość i wszelkiego rodzaju wyrzuty sumienia duszę jéj obłąkały.
— Dobrze pan uczyniłeś ratując nieszczęśliwą, która inaczéj byłaby zupełnie uległa złemu — oczy jéj są bez życia i osłupiałe — tu wolna jest od pokus i dzikiego otoczenia!
Małgorzata rzeczywiście tak strasznie patrzała, jakby nie rozumiała wcale co mówią ci okrutnicy, tak, iż można było wierzyć, że rozum jéj ucierpiał — drżącą ręką odgarnęła długie, rozpuszczone włosy z bladéj twarzy, jakby lepiéj słyszeć chciała, co o niej oboje mówią.
— Bądź spokojna, pobożna pani, z obłudną miną powiedział wspólnik szatana — tutaj ona nikomu szkodzić nie będzie, tu dobrze ukryta!
Małgorzata zaśmiała się w sposób rozdzierający serce, a potém zaczęła łkać spazmatycznie.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/598
Ta strona została przepisana.