cicha muzyka. Były to nadziemskie dźwięki i budujące znaki!
W téj chwili przez portyerę weszli do pokoju dwaj mężczyźni, — postrzegli symbol i oddali mu pokłon.
Jeden z przybyłych był słuszny i silnie zbudowany, twarz jego i ciemny zarost przypominały Eberharda. Wyglądał zamyślony, poważny, spracowaną rękę miał dużą i szeroką.
Drugi był mniejszy i szczuplejszy. Twarz miał niezarosłą bez zmarszczek — mógł być starszy od Eberharda o jakie lat dziesięć, ale towarzysz jego był młodszy.
Obaj byli przyjaciółmi hrabiego, — poznał ich jeszcze w młodości, a teraz znowu ich odszukał, aby obu wtajemniczyć w swoje plany, zwłaszcza że Ulrych, dziwném zrządzeniem losu, podobnie jak on, posiadał talizman z trzema znakami.
Eberhard obrócił się i z przyjazną twarzą podał im ręce.
— Witam was przyjaciele, rzekł z łagodnym uśmiechem, który ciągle piękną jego twarz rozpogadzał: chodźcie i siadajcie przy mnie!
— Pięknie tu przy blasku tego symbolu i przy tych wzniosłych tonach! rzekł wysoki, i serdecznie uścisnął podaną sobie rękę Eberharda.
— Nie możemy tu długo zabawić! oświadczył mniejszy.
— Zawsześ taki prędki, doktorze Wilhelmi? Już tam znowu musi być coś nowego — w twojéj twarzy, kochany Ulrychu czytam niespokojność — gadajcież! Wiecie, że wspólnie działać chcemy!
— W kilku słowach wszystko opowiemy, twierdził mały doktor siadając. Za pół godziny odbędzie się Colosseum, zebranie ludowe; chcemy cię zabrać z sobą, panie Eberhardzie, abyś był na niém obecny!
— Będzie tam dosyć hałasu, dodał Ulrych; ten baron Schlewe....
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/60
Ta strona została przepisana.