Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/602

Ta strona została przepisana.

nego domku ogrodowego ani pawilonu — lecz pomyślał, że łatwo je dostanie, skoro pierwéj znajdzie prawdziwy ślad przeraźliwych krzyków, które teraz nie przestawały trapić go i sen mu zakłócać.
Gdy zaszedł tak daleko pomiędzy drzewa, że go z okien zamku nikt dojrzeć nie mógł, stanął i słuchał — uśmiechnął się na myśl, że przed podwładnymi ukrywać się musi! Za jaką bądź cenę zapragnął przekonać się, co się dzieje w jego otoczeniu.
Poczekawszy kilka minut, książę znowu usłyszał biadające wołania — i teraz poznał wyraźnie, iż je wydaje jakaś udręczona dusza ludzka — a i o kierunku, z którego pochodziły, już teraz nie wątpił: od sadzawki to i z wieży brzmiały żałośne tony, od wieży, którą wczorajszéj nocy nadaremnie zwiedzał. To wydało mu się dziwném, lecz nie wstrzymało od udania się w tamtą stronę.
Szybko przeciskał się przez gęstwinę i wkrótce dostał się do staréj, zapadłéj wieży, — badawczo spojrzał ku niéj — ciemność nocy tajemniczo ją pokrywała.
Wtém nadsłuchującemu zdało się, że przy kracie za wieżą słyszy skradające się kroki i oddech — zadrżał mimowolnie, chociaż nie obawiał się upiorów i nie był zabobonny.
Ale ciemna noc, ciemna stara wieża i dźwięk przeraźliwych wołań, w téj chwili i na jego duszę wywierały niepokonany, pełny zgrozy wpływ.
Wydobył szpadę i zbliżył się od strony muru do kraty — dostrzegł teraz, że za wieżą znajduje się droga i jednocześnie zauważył ludzką postać, przesuwającą się po nad brzegiem sadzawki — zatrzymał się pod cieniem muru, patrząc co nastąpi, ale z kryjówki swojéj nie mógł dostrzedz okienka wieży, w którém ukazała się postać uwięzionéj.
Małgorzata widziała, że podobnie jak zeszłéj nocy, ukazała się jéj nad brzegiem sadzawki jakaś postać, — powzięła nadzieję, że ktoś nakoniec w pomoc jéj przy-