Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/603

Ta strona została przepisana.

chodzi — z jéj udręczonego łona wyrwał się trwożliwy krzyk, zdradzający jéj obecność.
Książę nie wątpił dłużéj, że pomimo jego poszukiwań kogoś w wieży ukrywano, ale czekał, uważnie patrząc ku sadzawce, co się stanie.
Wtém poznał ostrożnie posuwającego się człowieka, który wyglądał na robotnika. Ten wkrótce zatrzymał się i patrzał w górę wieży, potém znowu przybliżył się po cichu, aż nakoniec doszedł do kraty, którą przebył chwytając się mocno zwieszonych gałęzi drzew otaczających.
— Kto ty jesteś tam na górze? stłumionym głosem zawołał ten człowiek — czyś ty na prawdę upiór czy też ludzka istota? To mnie niepokoi — szukam biednéj prześladowanéj, a teraz kiedy przechodząc tędy, słyszałem kilka razy twoje wołania o pomoc, muszę wiedzieć, kto jesteś!
Wyrobnik nadsłuchując spojrzał w małe, zakratowane okno.
— Wybaw mnie, odpowiedziano — wyzwól z więzienia, ale nie chodź do zamku, tam mieszkają moi nieprzyjaciele i moi strażnicy. Musisz wyłamać drzwi, które się tu na dole przy kracie znajdują!
— Małgorzato! zawołał naówczas wyrobnik, — tyżeś to nieszczęśliwa Małgorzato, którą prześladowała i groziła mniszka? Odpowiedz mi, ja jestem Walter, który cię prawie od dwóch lat z boleścią szukam!
— Walter? radośnie odpowiedział głos z wieży — dzięki Ci Najświętsza Panno — to ty! O, ty mnie wyratujesz, wybawisz! ty byłeś zawsze najwierniejszym przyjacielem biednéj Małgorzaty — ja tu oszaleję w tém więzieniu, jeżeli ktokolwiek wkrótce nie uwolni!
Książę z coraz gwałtowniejszém biciem serca słuchał rozmowy, ktôréj był ukrytym świadkiem.
Przejęło go nieopisane uczucie.
Więc to co słyszał nie było snem? Czyliż to podobna,