przyczyny wycierpiała, i że nakoniec powinien ją ratować!
Chociaż nie wiedział nic o tém więzieniu, powiedział sobie jednak Waldemar, że jakkolwiek nie było to bezpośrednią jego winą, zawinił jednak, że dozwolił dawniéj zaufanemu swojemu szambelanowi von Schlewe zrobić go wspólnikiem tak haniebnego czynu, i postanowił dotkliwie go za to ukarać!
— Czekaj, biedna dziewico, zawołał do małego, zakratowanego okna na górę: zbliża się twoje wybawienie. Skończą się dla ciebie ciężkie godziny męczarni, a ja cię pomszczę na nędznikach, którzy względem ciebie dopuszczali się niepojętych, haniebnych niegodziwości!
Nie słychać było żadnéj odpowiedzi, żadnego głosu — ale za to od strony zamku dały się słyszeć głosy.
Widocznie w drodze stawiano Walterowi przeszkody, ale szpada księcia byłaby mu prędko utorowała drogę.
Waldemar w najwyższém oczekiwaniu i trzęsąc się z gniewu spojrzał ku przejściu, którém powinien był nadejść szambelan — czas mu się dłużył — rozdrażniała go coraz bardziéj każda minuta.
Już zamierzał sam przywołać służbę, i wysadzić drzwi, wtém kroki zbliżyły się.
Był to śpiesznie wracający Walter.
— Gdzie szambelan? porywczo spytał książę.
— Idzie za mną — rzecz zdaje mu się niepodobną do wiary!
— Ja sprawię, że ten obłudnik łatwiéj ją pojmie! zawołał książę ze wściekłością, odebrał wyrobnikowi szpadę i wpadł w aleę parku.
Baron otulony płaszczem, widząc, że na nic się nie przyda tajenie i zaprzeczanie, szedł tak powoli i z namysłem ku zapalczywemu księciu, jakby zupełnie już odzyskał przytomność i spokojność.
— Czy panu nie oświadczono mojego rozkazu? gniewnie zawołał książę. Natychmiast skończyć mi to oszu-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/606
Ta strona została przepisana.