w téj błogiéj chwili w kilku słowach, że ją całém sercem kocha, i że dotrzyma tego co jéj owéj nocy w willi poprzysiągł.
Broniła mu tego — nie chciała słyszeć żadnych nowych przysiąg, w téj szczęśliwéj godzinie żadnego nie żądała wynagrodzenia.
Waldemar ucałował jéj rękę i otrzymał przebaczenie za wszystko złe jéj wyrządzone — nie mógł prędzéj odjechać, chociaż czekała go tylko przejażdżka do zamku królewskiego, musiał przedewszystkiém zawrzeć pokój z biedną Małgorzatą, która dla niego tyle wycierpiała, a co większa — pragnął wszystko wynagrodzić, wszystko uczynić dla naprawienia przeszłości, a Małgorzata musiała uledz jego prośbom i przyrzec mu, że po powrocie od króla opowie mu wszystko co wycierpiała, co zniosła!
Jest miłość, tak gorąca i wielka, że mimo wszelkich pustoszących ją i rozdzielających burz zawsze się odradza, zawsze ściśléj wzmaga — miłość, która nie rozmyśla i nie pyta co daléj będzie? — która tylko zna samą siebie, a w chwilowém uszczęśliwieniu zapomina o wszystkiém co było i co będzie!
Takiéj miłości doznawali książę i Małgorzata.
Taka to miłość oboje po tyle ruchliwéj przeszłości i przy groźnie zakrytéj przyszłości w téj chwili bozko ożywiała.
Byli sami.
Waldemar padł przed Małgorzatą na kolana — książę leżał w prochu przed biedną dziewczyną z ludu — nie, kochanek klęczał przed kochanką!
Łagodnym ruchem podniosła go — uśmiechała się do niego — a na niebie jéj oczu jaśniał promień nadziei, podobnie do łagodnéj i pociągającej tęczy, po długiéj, ciężko zachmurzonéj niepogodzie.
Książę przytulił ją do siebie — coś zaszeleściło obok portyery prowadzącéj do jednego z przyległych pokojów, kochankowie nic nie widzieli — owiało ich błogie
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/611
Ta strona została przepisana.