Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/612

Ta strona została przepisana.

marzenie, i zdało się, że ręka Boga unosi ich nad ziemię, na ktôréj dla nich nie ma połączenia, którego żądała napełniająca ich miłość. Zapomniano o tém co się stało, zapomniano o przyszłości — rozkoszna jedna chwila dla Małgorzaty za lata nieszczęścia, a dla Waldemara za dręczące wyrzuty.
Ekwipaż czekał pod gankiem — książę wyrwał się i przyrzekł wkrótce powrócić.
Małgorzata wyprowadziła ukochanego z pokoju aż na schody, wiodące na dół do portyku — on jeszcze raz ją pożegnał — potém znikł w zakręcie sieni.
W chwili gdy Małgorzata bez towarzystwa zamierzała powrócić do swojego pokoju i wstąpiła już na jego kobierzec, rozdzieliła się portyera, poprzednio nieznacznie przed nią poruszona — Małgorzata cofnęła się przelękła, bo postrzegła stojącą w niéj groźną postać kobiety.
Była to ksieni klasztoru Heiligstein — ktôréj wewnętrzne wzruszenie malowało się na pełnéj nienawiści twarzy — z oczu jéj tryskała dzika zazdrość, a ręka z zapalczywą porywczością czegoś pod szerokiém okryciem szukała.
Niegodziwa przekonawszy się naocznie, że Małgorzata ocalona i z więzienia uwolniona, że ją książę kocha, postanowiła ją zniszczyć.
Była w stanie zamordować znienawidzoną, bo jéj wyrodna dusza widziała, że ta niewinna dziewica jest dla niéj niebezpieczną i że ją od księcia odpędza!
Przekonawszy się za jedném spojrzeniem, że nikogo niema w pobliżu, prócz postępującego za nią ze swojemi błyszczącemi, siwemi oczami szambelana von Schlewe, szybko postąpiła kilka kroków ku cofającéj się Małgorzacie — coś zabłysło w jéj wzniesionej ręce — czy spinka, czy sztylet? Błysnęło jasno przy zimowym promieniu słońca — potém rozległ się krzyk, powolny i bolesny — a na ziemię padła bez ratunku Mał-