— I ja także nie wierzę w nie, poważnie rzekł Ulrych, lecz tłum tymczasem wierzy! Pośpieszajmy, panowie, tyś go powinien słyszeć Eberhardzie — jeszcze kilka takich przyjaciół ludu, a dożyjemy bardzo złych czasów!
— Chodźmy tedy do Colosseum!
I wszyscy trzéj wyszli z domu hrabiego Monte Vero, któregoby nikt w jego lichém ubraniu nie poznał.
Doktor Wilhelmi w téj chwili był bardzo gorliwym przewodnikiem, i jak później obaczymy, rzadkim człowiekiem! Wyświadczał ludzkości wielkie usługi, nie tylko jako lekarz, lecz jako badacz przyrody i jéj tajemnic, a mimo to miał zawsze dosyć czasu na poznanie wszystkich znakomitszych zjawisk i znajdowanie się na wszystkich zebraniach ludowych.
Ale Ulrych był to człowiek z ludu, który wyszedł na najbogatszego i najpoważniejszego złotnika w stolicy, a mimo to pracował i dzisiaj z tą samą gorliwością i wytrwałością co dawniéj. Jako zostający w ciągłych stosunkach z ludem, znał on wszystkie poruszające go sprężyny, wszelkie skłonności, wszelką z każdym rokiem wzrastającą nędzę, miał głęboki pogląd na rzeczy i doświadczony sąd o nich.
Eberhard polubił go. Już od lat wielu, gdy go po raz pierwszy ujrzał, jakaś niepojęta siła pociągnęła go do syna rzemieślnika, a zewnętrzne podobieństwo przyjaźń ich utwierdziło. Nawet gdy Eberhard bawił w dalekiéj Brazylii, pisywali do siebie, a teraz tém łatwiéj co do swoich zamiarów i uczuć porozumiewać się mogli.
Gdy po długim pochodzie weszli nakoniec na szeroką ulicę w cyrkule rzemieślniczym, doktor Wilhelmi, idący ciągle o kilka kroków naprzód, rzekł: Jesteśmy na miejscu!
I gdyby nawet nie oświadczył tego, Eberhard byłby poznał, że stanęli u celu. Głośno rozmawiając dążyli po dwóch, po trzech rozmaici jeszcze od pracy posmoleni robotnicy, w niebieskich bluzach, lub w ciemnych surdutach i starych czapkach, do wysokiego domu, przed którym paliły się dwie latarnie.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/62
Ta strona została przepisana.