Książę de Monte-Vero, czując dobrze, że się zbliża do wyjaśnienia, które rzuci światło na tajemnicę życie jego osłaniającą, wydobył talizman, który na małym złotym łańcuszku ciągle na szyi nosił. Starzec spojrzał nań.
— Powiedz — kto ci to dał? spytał.
— Ojciec Jan zawiesił go na mnie!
— I nie powiedział ci nigdy, z czyjéj ręki ten znak otrzymał?
— Umarł właśnie w chwili, gdy zamierzał mi to objawić!
— Słuchaj daléj, Eberhardzie, ty sam tylko powinieneś wiedzieć to, o czém nikt dotąd nie wie! Dwoje zaręczonych zamieniają pierścienie, na znak, że do siebie należą — księżniczka Krystyna i Ulrych zamienili te znaki, aby odtąd nosić je i nawet ze śmiercią nie opuścić, — ja go zachowałem, Eberhardzie, talizman i dzisiaj jeszcze jak wówczas spoczywa na mojéj piersi, bo ta wzniosła kobieta sama go na mojéj szyi zawiesiła.
Znikły zapory — Ulrych klęczał przed Krystyną, a ona płakała mocno wzruszona, gdy wymówił jéj słowa: „Kocham cię!“ Płakała mocno, wreszcie podniosła klęczącego, ścisnęła mu rękę i anielskim głosem szepnęła: „Krystyna należy do ciebie, teraz i na wieki.“
Była to chwila, którą Bóg raz tylko w życiu obdarza człowieka, godzina tak święta i rozjaśniona, że po niéj śmierć nawet swą grozę straciła — dla kogo ona wybiła, Eberhardzie, ten doznał szczytu rozkoszy i życia!
Starzec, którego dusza i dzisiaj jeszcze na wspomnienie o téj bozkiéj godzinie w zachwycenie wpadała, którego duch poczuwał i dzisiaj jeszcze całą jéj błogość, zamilkł na chwilę. Eberhard spojrzał w jego pomarszczone,
czcigodne oblicze czuł, jak gorąco stary Ulrych kochać musiał księżniczkę Krystynę, któréj obraz zawsze, gdy go sobie przypominał, tak silne robił na nim wrażenie.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/624
Ta strona została przepisana.