listki kwitnących drzew na nich spadały, a śpiew słowików zamilkł, wracającym przypomniała się znowu ziemia i obudziła w nich pełną obawy troskę!
Ale nikt nie domyślał się tego co zaszło, nikt nie widział wracających, nikt nie wiedział, jak tajemny i wieczny teraz połączył ich związek!
Często jeszcze spotykali się — lecz za nadejściem zimy, to ustało! Ulrycha dręczyła straszliwa boleść i niepewność — wtém podczas burzliwego, mroźnego wieczoru odwiedziła go jakaś zawelonowana dama — powóz w cztery karę konie zaprzężony czekał na nią przy rogu ulicy — cofnął się przelękniony — ale wnet domyślił się, że przybyła wysokiego wzrostu zakwefiona dama — była to księżniczka Krystyna!
Dusza Ulrycha drżała pełna oczekiwania — serce ucichło przejęte strachem, bo czuł, że coś niesłychanego zajść musiało.
Krystyna była bez towarzystwa, — tylko jeden zaufany sługa, na którego wierność liczyć mogła, siedział na koźle podróżnego powozu, trzymając wodze czterech rumaków.
— „Bądź zdrów, ledwo wymówiła, podając mi ręce — bądź zdrów na wieki!“
— „Dla Boga! bledniejąc zawołałem, co chcesz uczynić? gdzie chcesz uciekać?“
— „Nie pytaj — co czynię, dobrze czynię! Obaczymy się znowu — zostaję twoją na wieki! — Tak najlepiéj! Módl się za mnie, mój ukochany — módl się za mnie gorąco! Ożeń się — a przez pamięć na miłość naszą noś amulet!“
— „Pozwól mi uciekać z tobą — ulituj się!“ zawołałem klękając w rozpaczy i całując jéj ręce.
— „Nie, nie, wyjąkała, musimy rozłączyć się — nie ma innéj rady! Obaczymy się znowu — tam!“
I ręką wskazała niebo — w owéj chwili wyglądała jak święta, do ktôréj modlić się muszę — oczy jéj rozjaśnione
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/626
Ta strona została przepisana.