Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/639

Ta strona została przepisana.

z pytającym uśmiechem spojrzała na przeora, aby zauważyć wrażenie obrazu.
— O, jak to wykończenie piękne, pobożna siostro! rzekł ubóztwiając: — Jesteś wielką czarodziejką! Dozwól mi jeszcze raz tego widoku!
Przełożona powstała i znowu pociągnęła za jedwabny sznur — znowu zaćmiło się w salonie, znowu otworzyła się ściana.
W oślepiającej światłości wystąpiły przed zdziwionym widzem trzy gracye — które obejmowały się wzajem pięknie ukształconemi rękami. Jeżeli już pierwéj dryady i najady nazwaliśmy malowniczo pięknemi, jednak tym trzem postaciom przyznać należało pierwszeństwo. Każda była najpiękniejsza, a gdy wybierając oko przebiegło z jednéj na drugą, to wracało znowu do pierwszéj i do przekonania, że wybrać niepodobna, że jest tylko jedno wyjście: nazwać wszystkie pięknemi, wszystkie wzrokiem w siebie pochłaniać“!
Obraz poruszył się, i można było w zupełności podziwiać trzy bozkie postaci, w całém ich rajskiém wykończeniu.
Przed przeorem zamknęła się ściana zawsze za wcześnie — byłby wołał najlepiéj nieustannie paść pobożne oczy pięknemi kształtami — mimowolnie więc wyśliznął mu się z ust głos żywego żalu.
— Czy raczysz, pobożna siostro, nim odejdę, wyświadczyć mi jeszcze jedną łaskę? powiedział, a rysy jego zdradzały wpływ obrazów: pozwól mi jeszcze raz ujrzeć okazałość, jaką rozwijać umiesz. O, jakże ci zazdroszczę téj przyjemności — jak podziwiam ten zmysł piękności i sztuki! Wszystko się skończyło i muzyka, która brzmi tak łagodnie i mile. Jakże mnie do wdzięczności zobowiązujesz!
Leona zadosyć uczyniła prośbie mnicha — jeszcze raz pociągnęła za sznur — jeszcze raz otworzyła się ściana obok biurka — a teraz zdziwionemu przeorowi ukazał się żywy obraz, który widział w malowidle na