ognista gwiazda światło swoje rzucała, jakby jaki blask święty — a tym chłopczykiem byłeś ty, Eberhardzie — zabrałem do domu, i nadałem imię według dnia, w którym tobą obdarzony zostałem.
„Nieznajomą damę, twoją matkę, pochowaliśmy wśród kwiatów i drzew — całą po niéj pozostałością był tylko kosztowny talizman, który ci oddałem, ozdoba z krzyżem, słońcem i trupią głową — może kiedyś uda ci się za jego pomocą dojść, kto byli twoi prawi rodzice! Nikt nie dowiedział się nazwiska twojéj matki — znalazłem tylko królewską koronę, wyszytą na chusteczce, którą w ręku trzymała. Nikt nie słyszał, gdzie się podziały dzikie konie z potłuczonym powozem.
„Trudno mi było pozbawiać cię przekonania, że jesteś moim rodzonym synem, ty, którego jak syna własnego wychowałem i utrzymywałem; ale przed śmiercią, musiałem przygotować ten dokument, dotyczący twojego pochodzenia. Eberhardzie von der Burg, to nazwisko nieprawnie nosisz, bo może kiedyś swoich prawdziwych rodziców szukać będziesz i znajdziesz ich, wtedy nosić będziesz swoje własne!
„To co tu napisałem, Bogu wiadomo, że jest świętém, zaprzysiężoném zeznaniem!
Teraz Leona znała już tajemnicę urodzenia Eberharda, chociaż jéj sobie wyjaśnić nie mogła.
Co ten dokument zawierał, dostateczne było do podejrzewania jego powodzenia — w zręcznych ręku mógł on być niebezpieczną bronią.
Leona zatém oddała go szambelanowi von Schlewe, który zamiast upadku i poniesienia kary od księcia, pomimo niegodziwego postępku z Małgorzatą, zajmował coraz bardziéj wpływowe miejsca u dworu, i na skutek życzenia królowéj, w kilka miesięcy późniéj wszedł do tajemnéj rady króla, zkąd nietylko rozrządzał ministrami, lecz wykonywał władzę, któréj niebezpieczne na-