— Ha! powiedział jeden, szybko naciskając kalabryjski kapelusz na uderzająco czarną głowę: to mi pogoda! chyba tylko wysoko podkasane wabiki i nocni Stróże są na nogach.
— A my! dodał drugi, bardzo tłusty.
— Skoro tak myślisz, to i Porucznik, który nas ma oczekiwać przy Małej Katedralnéj ulicy!
— Taka pogoda, to właśnie dla nas!
— Masz słuszność, Kasztelanie, to wycie, klapotanie i skrzypienie, ma swoje dobre strony! Czy też jasnowłosa Minna zostawiła dla nas drzwi otwarte?
— Dzisiaj nad wieczorem jeszcze raz byłem u niéj, odpowiedział znajomy nam złoczyńca Kasztelanem zwany — przyrzekła mi, że po północy, skoro tylko w zamku wszyscy lokaje i słudzy poodchodzą do swoich izb, drzwi naróżnéj wieży będą otwarte, i nie zaniedbałem obejrzeć dokładnie drogi od nich z razu przez wązkie, a potém szerokie korytarze prowadzacéj aż do izby brylantów — drzwi są żelazne!
— A masz przy sobie narzędzie do otwarcia?
— Tym dwom szrubom nic się nie oprze! z pewnością siebie odpowiedział Kasztelan, idąc ulicą obok towarzysza, śniegiem i deszczem zmoczony: powiadam ci, że drzwi mogą być jeszcze raz tak grube jak są.
— Pokaż-no!
— Waryacie, tam będziesz widział! Jakże ja tu będę przy latarni wydobywał szruby? Już to było dla mnie niemiłe, że wieczór z tobą przepędziłem w familijnym domu, bo niech mnie djabli porwą, jeżeli na korytarzu idąc z tobą nie postrzegłem Małgorzaty, która mi nie ufa i ja jéj nawzajem!
— Pięknéj Małgorzaty? Nie omyliłeś się — w izbie obok nas mieszka stary Ehrenberg, od którego ta dziewczyna wynajęła połowę izby.
— To była ona — a mieszka tuż pod ścianą, pod którą leżeliśmy i naradzali się. Ja jéj nie ufam.
— Nie turbuj się Kasztelanie, ona nie ma ani czasu
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/652
Ta strona została przepisana.