Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/66

Ta strona została przepisana.

— Wy ludzie z fabryk, mówił daléj Eberhard, i teraz z większém zdziwieniem zwróciły się na niego oczy niezliczonego tłumu — dzisiaj wieczorem jeszcze otrzymacie chleb dla waszych dzieci, otrzymacie z trudem zapracowaną nagrodę z rąk waszego pracodawcy — idźcie, a ujrzycie czy prawdę powiedziałem!
Gdy niedowierzające głosy wołały mocno wzruszone: „To byłaby rzecz szczególniejsza — chcielibyśmy to widzieć!“ Eberhard zszedł z trybuny i wrócił do swoich przyjaciół, a po kilku minutach znikł w natłoku ludzi rozmaicie swoje zdania objawiających.
Nadaremnie szukano go — nadaremnie tu i tam rozpytywano się, kto był ten człowiek, którego nikt nie znał? nadaremnie także pierwszy mówca chciał wmówić w obecnych, że to osoba podejrzana, chociaż z początku wielu chwiejących się za nim obstawało.
Jeszcze nie upłynęło godziny, gdy robotnik z fabryki przyniósł tłumom wiadomość, że każdy otrzymał swoją zapłatę i że daléj pracować będą.
Wiadomość ta silne wywarła wrażenie, przez to, że słowa Eberharda tak szybko sprawdziły się, i ten miała skutek, iż czynom u ludu nadała wielką ważność.
Gdy tłumy rozproszyły się, mówiono tylko o nieznajomym, i wielu postanowiło udać się do znanego powszechnie i w kółkach ludowych ulubionego majstra Ulrycha, aby go zapytać o nieznajomego. Teraz wszyscy mu przyznawali, że w wielu rzeczach miał słuszność, i przypominali sobie z miłym uśmiechem jego wysoką i piękną postać, jego godną spokojność i otwarcie wyrzeczone słowa, co wszystko wielce różniło go od innych mówców. Wprawdzie nie brakowało niedowiarków w gruppach wracających ze zgromadzenia, ale ostatecznie, chociaż lekko kiwając głowami, wszyscy na to zgodzić się musieli, iż zawsze pożądaną byłoby rzeczą widzieć go znowu na zgromadzeniach.
Oprócz tego pierwszego kroku do pozyskania przychylności, Eberharda wielce jeszcze tego wieczoru