Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/664

Ta strona została przepisana.

nadchodzących kroków, bo jak przekonywał z daleka padający cień, stanął na ostatniéj części schodów, którą rozwidniało światło palące się za nim w ściennym lichtarzu.
Wtém porucznik wszedł na oświetlone stopnie.
— Kto idzie! zawołano z niejaką bojaźnią.
— Dobry przyjaciel! Niby hartując odpowiedział pan von Reitz, ale w tejże chwili dał się słyszeć na wysokości schodów ciężki upadek i jakiś głos stękający.
— On go przebił! bez obawy szepnął Karol.
— Co nas to obchodzi? Daléj, naprzód! rozkazał Kasztelan. Dwaj złoczyńcy poszli teraz za Porucznikiem, i wstąpiwszy na wierzch oświetlonych schodów postrzegli, że zajęty jest ustawieniem żołnierza w blizkim kącie korytarza. Rogoża na podłodze była krwią zalana, a posterunek widocznie nie stawiał już żadnego oporu. Nakoniec tak go sztucznie ustawił i do jakiejś klamki przytwierdził, iż z daleka można było mniemać, że stojąc zasnął.
— Co się z nim stało? spytał Kasztelan.
— Ochłodziłem go i ustawiłem, teraz nic nam nie — przeszkadzał ze straszliwém szyderstwem odpowiedział Porucznik.
— Więc zabierajmy się do dzieła, tam są drzwi, Karol może tu zająć miejsce zabitego żołnierza! powiedział Kasztelan i wyjął z kieszeni narzędzie, za pomocą którego można było bez hałasu otworzyć każde drzwi. Były to dwie silne szruby, z których jedną z uszkiem Kasztelan obok zamku wkręcił w drzewo.
Porucznik mu przy tém pomagał, ręce miał pokrwawione;
W tę gwintowaném uchem opatrzoną szrubę, kasztelan wkręcił drugą, która tym sposobem skierowała pierwszą ku zamkowi drzwi. Drążek podłużny z heblem taką téj szrubie nadał siłę, że wkrótce mocne, żelazem okute drzwi uległy i bez hałasu wysadzone zostały.
— Na honor, to sławny wynalazek, zasłużyłeś na