order, Kasztelanie! twierdził Porucznik, a oczy jego już chciwością, zabłysły.
— Nie tak prędko! Wewnątrz znajduje się żelazna sztaba! Przezorny zawiadowca innemi drzwiami wyszedł z téj izby, ale bardzo ostrożnie zamknął! cicho mówił Kasztelan, bo jego naciskowi coś się ze środka opierało.
— A może kto tam jest w izbie? szepcąc spytał Porucznik i zrobił wielkie, straszne oczy.
— Nie byłby tak cichy! Nie, nie, ja już przez mały otwór widzę, że to żelazna sztaba — czekaj, mam ja tu piłkę, to tylko kilka chwil czasu!
Gdy trzeci złoczyńca stał na czatach przy schodach, a włamywanie się trwało za długo i gdy zaledwie zdolny był pokonać wzrastającą trwogę, spoglądając na ustawionego na boku żołnierza, piłka cichutko gwizdała przy drzwiach, które po kilku minutach ustąpiły.
Ale w chwili właśnie, gdy niecierpliwy Porucznik je wyparł, obie części sztaby z łoskotem padły na flizy sklepionéj izby i zabity żołnierz, może ze wstrząśnienia, runął także na ziemię.
Trzéj złodzieje przelękli się mimowolnie, lecz wnet dwaj wpadający do skarbca wybuchli stłumionym śmiechem, gdy ten co pozostał na schodach słuchał. W tak niebezpiecznéj chwili zdawało mu się, że na dole słyszy jakieś głosy — mianożby tam usłyszeć upadek żelaznéj sztaby? albo może nadchodził już patrol zluzować wartę? To niepodobieństwo, bo jeszcze na to była przeszło godzina czasu.
Porucznik i Kasztelan, przy blasku ślepéj latarki już układali w worki, rozmaite srebrne sprzęty i zabierali się właśnie do kruszenia wysokiéj, kosztownéj zastawy stołowéj, wysoką wartość mającéj, a potém do zebrania czarnych brylantów innych rzadkich i drogich kamieni tu przechowywanych, gdy wpadł zewnątrz stojący — z twarzą okropnie przerażoną.
— Ktoś idzie! zawołał i obu rękami wskazał: słuchajcie!
Rzeczywiście dochodził teraz z dołu uderzający zgiełk
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/665
Ta strona została przepisana.