stanął nagle i słuchał — słyszał jak w dali mówiono i hałasowano — ale w téj chwili w blasku światła padającego w przedziały schodów na galeryę, ujrzał jakiś cień i pośpieszył daléj na oświetlone schody wołając: Tam chodzą — tam są oni!
Małgorzata przeczuwając nieszczęście, chciała go zatrzymać — lecz za późno, nie mogła go już dosięgnąć, a oficerowie wydobywszy pałasze, przeszkodzili jéj iść za Walterem.
Czarnogłowy Karol, który jak wiemy najpierwszy usłyszał nadchodzących, z częścią łupu, który mu dali wspólnicy, gdy na nich zawołał, pobiegł prędko obok schodów w przedłużenie ciemnej galeryi, połączone z wieżą korytarzami i schodami, a za nim udał się porucznik von Reitz, także ze swoją częścią połowu. Chciwemu Kasztelanowi najtrudniéj było rozstać się ze skarbami, bo wtedy dopiero wyszedł ze drzwi skarbca, gdy Walter już się dostał na schody.
Zaledwie Porucznik postrzegł nadchodzących, zaraz prędko zdecydowany, łup swój na lewe ramię przerzucił, a prawą ręką pochwycił sztylet. Zaszedł drogę Walterowi, a oficerowie z dobytemi pałaszami jeszcze o kilka kroków oddaleni byli.
Szybko i zręcznie jak najgorszy hidalgo, korzystając z tego, że schodził na dół, a Walter wchodził, pchnął nieszczęśliwego wyrobnika tak gwałtownie w piersi, że zamordowany wydając bolesny krzyk zsunął się ze schodów i padł u nóg Małgorzaty, a morderca korzystając z chwili szybko pognał za Karolem, który już znikł w ciemnéj galeryi.
Była to rzeczywiście scena tak przerażająca i niespodziana, a stała się tak szybko, że obaj oficerowie w pierwszéj chwili nie wiedzieli, gdzie się udać mają — ale potém zostawili staraniom dziewicy pływającego we krwi Waltera i z głośném wołaniem pobiegli za uciekającym Porucznikiem!
Z tego momentu korzystał Kasztelan — należycie
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/679
Ta strona została przepisana.