Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/681

Ta strona została przepisana.

bardzo blady i nieśmiały pomiędzy dwoma zamkowymi sługami, którzy go również żołnierzom oddali.
Małgorzata dobywszy wszystkich sił uprzątnęła Waltera z ciągle pomnażającego się natłoku ludzi. Każdy chciał widzieć co się stało, a nawet i wyżsi urzędnicy zamkowi przybyli prędko przywdziawszy mundury.
Kradzieży rzeczywiście zdołano zapobiedz i nic z zamku nie wyniesiono — mimo to jednak skarbiec poniósł niewynagrodzoną szkodę przez pokruszenie drogocennego serwisu srebrnego, którego robota była niezrównaném arcydziełem.
Pchnięty przez porucznika Walter, gdy upadł na schodach, czuł zaraz, że broń trafiła go w serce — czerwona krew tryskała mu nietylko z rany, gdy Małgorzata z rozdzierającym serce krzykiem pochyliła się ku niemu, lecz także z ust, i zaledwie miał jeszcze siłę i czas pożegnać na wieki klęczącą przy nim ukochaną.
— Już się skończyło, wyzionął nakoniec, gdy Małgorzata wyniosła go z tłumu: — bądź zdrowa — nie mogę pozostać przy tobie — uciekaj! Teraz już tu nie ma nikogo ktoby cię bronił ja muszę opuścić — opuścić ciebie.
— Matko Bożka, nie opuszczaj mnie! w najwyższéj rozpaczy zawołała Małgorzata, bo nowy strumień krwi buchnął z ust Waltera, on umiera!
Ale nikt jeszcze nie miał czasu nią się zająć, pierwéj trzeba było ratować złoto i srebro, cóż znaczyło biedne życie człowieka? lecz powiedzmy na pociechę naszą, że Walter już na prawdę niczyjéj pomocy nie potrzebował.
Przyszedł on jeszcze raz do siebie — można było widzieć, z jaką trudnością wydarł śmierci tę ostatnią minutę przytomności, bo miał jeszcze co powiedzieć: miłość jego dla Małgorzaty konającemu nawet dodała siły, pozostał jéj wiernym całe życie.
— Weź te pieniądze, wyszeptał zagasłym głosem, podając klęczącéj przy nim swoje ostatnie oszczędności: