Monte Vero, jak wchodzili na platformę dla zajęcia miejsc w powozach.
Eberhard, który wysłał Sandoka ze swojemi wybornemi wierzchowcami do Charlottenbrunnu, ubrany był w czarnym, spiczastym kapeluszu z piórem złoto i zielono połyskującém, w zielonym, bogato haftowanym fraku, w ozdobnych aż do kolan sięgających butach ze złotemi ostrogami, i miał przy boku mały, lecz bogato brylantami u rękojeści wysadzany kordelas. Strzelby jego, wytwornością wszystko przechodzące, Sandok zabrał ï sobą.
Eberhard na platformie powitał uprzejmie księcia Waldemara i jego bladego, wiecznie uśmiechniętego szambelana, złożył ukłon księżniczce Karolinie, która nieco zamyślona przyglądała się przybywającym współuczestnikom z okna salonowego wagonu królowéj, wreszcie po przyjacielsku zwrócił się do kawalera de Villaranca, który ubrany był w nieco fantastyczny, niewygodny strój myśliwski, oraz ciemno-zielony aksamitny półpłaszczyk, tak bogato haftowany, że ciężki być musiał.
Lokomotywa już dymiła i gwizdała przed pociągiem, urzędnicy stali w galowych mundurach w należytém oddaleniu, gotowi na skinienie; wtém szybko zajechał jakiś powóz — strzelec zeskoczył i otworzył drzwiczki — pośpieszyło kilku adjutantów — król z małżonką wszedł na platformę i zwykłém poruszeniem ręki powitał obecnych, którzy wszyscy oddali mu ukłon.
Księżniczka Karolina zbliżyła się dla ucałowania ręki królowéj i powrócenia z nią do przeznaczonego dla nich salonowego wagonu, a król zamienił kilka słów z księciem Waldemarem i baronem von Schlewe. Poczém zaszczycił kilku łaskawemi słowy wielkich łowczych, i wreszcie wsiadł do powozu.
W pobliżu stali hrabia de Monte Vero i kawaler Villaranca, rozmawiając z panami dworu; umilkli, aby złożyć królowi należny hołd.
— Ach — pan de Monte Vero! z życzliwym uśmie-
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/69
Ta strona została przepisana.