Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/693

Ta strona została przepisana.

Karolina, dla przeciwieństwa z księżniczką Aleksandrą, miała na sobie zwyczajną niebieską jedwabną suknię, bez żadnéj ozdoby i dodatków. W jéj świetnie, czarnych włosach, błyszczały skromne majowe kwiateczki z kroplami brylantowéj rosy. Nie potrzebowała ani żadnych złotych strojów, ani aksamitu, ani haftów i dyamentów — piękniejsza nad wszystkie bogato strojne damy z orszaku, dawała się poznać po swoich mocno błękitnych, pełnych duszy oczach, których łagodny blask na chwilę ze szczególnie pytającym wyrazem na Eberhardzie spoczął. Książę de Monte-Vero w téj chwili przyznać musiał, że Karolina była najpiękniejszą gwiazdą dworu, do którego należała, i na nowo poczuł dzisiaj, że był w stanie gorąco kochać tę tak mądrą, szlachetną, a skromną istotę.
Serce Eberharda doznało bolesnego uczucia — od dawnego czasu, po raz pierwszy! Bolesnego uczucia gorzkiéj odmowy! Ale tak silna i wielka, tak wytrawna i wzniosła, jak dusza naszego bohatera, zdołała się przezwyciężyć. Uczuł dla Karoliny czystą, prawdziwą miłość — owszem, żądza posiadania jéj rozgorzała w samotnéj jego duszy jak bożka błyskawica.
Czy spojrzeniem zdradził swoje wewnętrzne uczucia i czy księżniczka Aleksandra umiała czytać w jego twarzy? czy go chciała wprawić w kłopot, albo czy to był przypadek? dosyć, że bukiet kamelij, który trzymała w ręku, upadł na ziemia? Może też Aleksandra użyła tego niedworskiego środka, aby tym razem zmusić księcia de Monte-Vero do podniesienia czerwonych kwiatów, po których niegdyś stąpał.
I Eberhard schylił się pokornie, aby księżnie wyświadczyć grzeczność, niegodną wcale jéj osoby i o tyle zużytą, że ani on ani otaczający go nie przywiązywali do niéj żadnego znaczenia.
— Dziękuję, mości książę, rzekła dumnie; niech mi wolno będzie wyznać, że zawsze szczególniejszą mi sprawia przyjemność, ukrócanie męzkiéj dumy, chociażby