Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/699

Ta strona została przepisana.

I pan mówisz, że to dziewczę, nie miało żadnego nazwiska? To szczególna historya! mniemał król.
— Mieliśmy dzisiaj kłopot z wydaniem listu gończego, bo to dziewczę rzeczywiście należy do dziwnych istot stolicy, z któremi równie trudno dać sobie radę, jak z podrzutkami! Wyśledzono nakoniec, że to dziewczę, zwane Małgorzata, niegdyś znajdowało się w zakładzie niejakiéj pani Fursch.
Eberhard słuchał — zdawało się, że nagle przejął go dreszcz lodowy, że nim febra trzęsła.
— I od téj osoby, prawił daléj Schlewe, wpatrując się czyhającym wzrokiem w Eberharda: dowiedziano się nakoniec, że to dziewczę jest rodzoną córką księcia de Monte-Vero!
Te słowa wywarły silne na wszystkich obecnych wrażenie — wszyscy wlepili wzrok w Eberharda, przejętego nieopisaną zgrozą — sądził on, że własnym uszom wierzyć nie powinien.
— Dziecko księcia de Monte-Vero? powtórzył król zdziwiony. Przypominamy sobie, żeśmy kiedyś słyszeli, iż książę poszukuje córki!
— Straconego dziecka i dzisiaj jeszcze szukam z boleścią! odpowiedział Eberhard tak wzruszającym głosem, że się od niego krajała dusza siedzącego w pobliżu kawalera de Villaranca.
— Ten przypadek wynalazł ją, mości książę, z zapałem mówił von Schlewe. Owa pani Fursch zaprzysięgła wczoraj swoje zeznanie, zasadzające się na tém, że owa Małgorzata jest pańską rodzoną córką, którą jéj niegdyś pańska małżonka powierzyła!
— O wszechmocny Boże! krzyknął Eberhard pokonany okropnością téj wiadomości.
— Mimo to zaszła nowa trudność w ściganiu zbrodniarki, donosił von Schlewe z nikczemnym naciskiem na każde słowo, nie wiedziano jak ją nazwać w wydanym dzisiaj liście gończym!