Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/7

Ta strona została przepisana.
ZNAK NA NIEBIE.

Noc i trwoga pokrywały niemieckie państwa. Brzemienna burza przyszłości zagrażała im i całej Europie!
Od dziesiątków lat nie umilkał huk dział; we Francyi chciwy krwi i sławy Korsykanin przemienił się z żołnierza na cesarza, aby świat przemienić w krwią przesiąkłe pole bitwy.
Wtedy na czarném niebie, ciemno sklepioném po nad udręczonemi ludy, ukazała się kometa z ognistym ogonem, dążąca z zachodu na wschód swoją nieskończoną, tajemniczą drogą. Meteor ten stał na firmamencie cudownie świecący i silnie ostrzegający, jako część odwiecznego światła, które stanowi siedzibę słońca, światła, przy którego blasku Bramin pisał swoje Wedy, które przed Mojżeszem przeciągało, które się zaćmiło, gdy krzyżowano Zbawiciela; jak odblask Boga, mówiący o jego wzniosłości — i wszechmocności....
Lud padał na kolana i pełen bojaźni i nadziei, modląc się wyciągał ramiona ku gwiaździe z płomienną rózgą.
Lud pytał, czy ta gwiazda zapowiada nową, niesłychaną klęskę, czyli też jest bozkim znakiem wybawienia?
W wysokim zamku hrabiego Stanisława Ponińskiego nie uważano na ów świetny, tajemniczy meteor; kryształowe, promieniejące okna współubiegały się z nim o siłę oślepiającego światła; zaledwie kiełkująca wiosna owiewała swojém obiecującém powietrzem wyłożone kobiercami przysionki i portyki.
W wysokich, po królewsku zdobnych salonach, snuło