Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/705

Ta strona została przepisana.

Nim w zamku przedsięwzięto stanowcze środki, wyrastały na wszystkich głównych ulicach z pod ziemi barykady, z nadzwyczajną szybkością nagromadzone z kamieni, przewróconych powozów, powyrywanych drzwi i wszystkiego, czego rozwścieczone ręce dosięgnąć mogły.
Powyrywano bruk. Szeregi szalonych mężczyzn i kobiet z groźnemi twarzami biegały po ulicach z dzikim wrzaskiem, wpadały do domów, żądały broni, i wkrótce w rękach tych potworów zabłysły zardzewiałe pałasze i strzelby, któremi rozpocząć chcieli bratobójczą walkę. Inni we wszystko niszczącéj wściekłości burzyli żelazne kraty, i porywane ich sztaby w pięściach swoich w broń przemieniali.
Król widocznie nie mógł się zdecydować na zbrojne wystąpienie przeciw rozpoczynającemu się buntowi, a to wahanie się sprawiło, że gdy nakoniec wydano pułkom rozkaz siłą oczyścić ulice, nastąpić koniecznie musiała okropna rzeź, bo bunt co minuta silniejszéj nabierał rozciągłości.
Barykady gęsto osadzono dobrze uzbrojonymi ludźmi, a na ulicach uorganizowały się odwodowe oddziały, a na placach miewali podburzające mowy owi najniebezpieczniejsi nieprzyjaciele ludu, nazywający się jego zbawcami, i wnet gromadzili w koło siebie tysiące narodu. Głośno wyjąca wrzawa zadowolonego ludu świadczyła, że ci mówcy ludowi korzystając z chwili, mieli zapas wybornych piorunujących słów, jeden zaś z tych bohaterów, człowiek z jasną brodą, próżniak, o którym późniéj słusznie utrzymywano, że go Schlewe podstawił, aby ten cały bunt wywołał, iżby nie tylko można było wystąpić z armatami, lecz i dostarczyć baronowi wiele obiecującej możności przedstawienia się za dni kilka jako zbawca korony, w towarzystwie wściekle wyjących tłumów, przylepiał na wszystkich pałacach i rządowych gmachach szybko wydrukowane, a może i zawczasu już przygotowane słowo: „Własność ludu,“ czém do najwyższego stopnia rozdrażnionemu ludowi rzucał łakocie, które owoc swój wydały!