Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/708

Ta strona została przepisana.

żył się do okna, że wygodnie mógł widzieć plac i przyległe ulice.
Widok musiał być pełen zgrozy, bo król nie znoszący wszelkiego przelewu krwi, z przerażenia i boleści obu rękami twarz zakrył.
Na moście zamkowym zawrzała straszna bójka, a krew zarumieniła już rzekę. Zdawało się, że rzeczywiście plac oczyszczono, ale na ulicy Stajennéj i innych, przytykających do placu, na których znajdowały się wysokie barykady, wrzała zaciekła walka dzikim płomieniem. Przytém powietrze napełniało się ponurym dźwiękiem dzwonów, hukiem armat i szczękiem broni.
W téj chwili wszedł do pokoju adjutant.
— Co mi pan zwiastujesz? spytał król szybko i krótko.
— Najjaśniejszy Panie, półk Altorf przeszedł na stronę powstańców — przed bramami panuje w półkach zamieszanie, donosił adjutant.
— Jesteś pan posłańcem nieszczęścia, co minuta przynosicie mi coraz gorsze wiadomości, rzekł król blady i widocznie zakłopotany.
Wtém wpadł do pokoju przysłany od komendanta generał — mundur miał poszarpany, hełm przestrzelony, prawą rękę, w któréj trzymał pałasz, zranioną.
— Najjaśniejszy Panie, zawołał i padł na kolana: jedna tylko pozostaje droga utrzymania i uratowania twojéj stolicy!
— Mów pan! głucho rozkazał król.
— Racz rozkazać bombardować miasto — wtedy tylko będzie można opanować je!
— Nigdy! gwałtownie odpychając ręką zawołał zasmucony król; dopóki oddycham, nigdy! Czyliż zapomniałeś pan, że spokojna, do mnie przywiązana część ludności wtedy zginie razem zemną?
— A zatém wszystko stracone, najjaśniejszy panie! miał jeszcze siłę odpowiedzieć klęczący generał, a potém wyczerpany utratą krwi płynącéj z rany, padł zemdlony.