Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/709

Ta strona została przepisana.

Król wzruszył się do najwyższego stopnia, ale miara stanowiska Hioba jeszcze się nie napełniła!
Nadbiegły adjutant doniósł, że książę August, któremu już pierwéj król odmówił żądania, aby miasto do szczętu zburzyć, przebrany wyjechał z zamku, i że mu się udało uciec z kilku bardzo na pozór usłużnymi dygnitarzami, którym król wyświadczał wiele dobrego i łask.
— A więc wszystko mnie opuszcza! pomruknął ugięty tą wiadomością monarcha, i ponuro patrzał przed siebie.
— Wszystko — tylko nie wierny sługa, który śmie do ciebie królu tak przemawiać! poszepnął baron Schlewe, wówczas gdy królowa łkając w kaplicy zamkowéj padła w objęcia przybyłéj z klasztoru Heiligstein przełożonéj.
— Będę umiał, baronie, wynagrodzić twoją wierność! wielce łaskawie odpowiedział król, i zręcznemu, nędznemu złoczyńcy, na którym się nie poznał, podał rękę do pocałowania.
Schlewe rzucił się na kolana i poniósł rękę króla do ust swoich.
— Tylko po moim trupie, najjaśniejszy panie, potępieńcy znajdą do ciebie drogę! rzekł; ale co to jest? ogień ręczny nagle ucichł; dodał szybko, bo rzeczywiście ustało w téj chwili bezprzestanne strzelanie. Miałyżby wierne wojska waszéj krôlewskiéj mości zmusić buntowników do milczenia?
Król i baron przystąpili czémprędzéj do okna. Przedstawił się im dziwny widok i jednocześnie doszedł do nich daleko rozlegający się i długo trwający okrzyk radości.
Na barykadzie przy ulicy Stajennéj, ktôréj można było dostrzedz z okien zamku, stał dający znak wojsku i zarazem pojawieniem się swojém uspakajający dziką tłuszczę, która się cofnęła — Eberhard de Monte-Vero.
Podobny do zagniewanego boga, nie zraniony, bo przed chwilą padające strzały ani włoska mu z głowy