pamiętnym, oprócz zdobiącego cię orderu, miałeś pan na sobie jakiś amulet.
Przerażony Eberhard spuścił piękne, wielkie, łagodnie świecące oczy, które spotkały się ze spojrzeniem króla.
— Szczególny amulet, zdaje mi się mający trzy znaki — postanowiłem zapytać pana o niego, bo kiedyś podobną ozdobę na innej piersi widziałem.
— Wasza królewska mość zaszczycić mnie raczyłeś bystrém spojrzeniem, odpowiedział Eberhard. Rzeczywiście noszę amulet, mający trzy symboliczne znaki!
— I cóż one przedstawiają?
— Krzyż, słońce i trupią głowę, najjaśniejszy panie.
— Dziwna rzecz — taki sam znak! Czy nie będzie panu przykrém pytanie, jakim sposobem przyszedłeś do posiadania tego amuletu?
— Nie manie, najjaśniejszy panie, na co odpowiedzieć byłoby mi przykro, lub cobym musiał ukrywać!
— Szczęśliwy kto tak mówić może, panie hrabio!
— Ten amulet darował mi mój ojciec, najjaśniejszy panie; o jego początku nic się dowiedzieć nie mogłem! To tylko dodać mogę, że widziałem jeszcze drugi tego samego rodzaju znak, zupełnie do mojego podobny.
— Któż go posiada?
— Obywatel tutejszéj stolicy, złotnik Ulrych!
— Może w jego rodzinie wyrabiano te tajemnicze ozdoby — lub może posługuje się niemi jaki tajemny związek?
— Zdaje się, że przed laty musiało to być coś podobnego.
— Opowiadano mi panie hrabio, że ze swoimi przyjaciółmi zawarłeś także jakiś rodzaj związku?
Eberhard nieco zdziwiony, śmiało spojrzał na króla.
— Następstwa niedawno odbytego zebrania ludowego, musiały wywołać ten raport — rzeczywiście, najjaśniejszy panie, mam szczęście posiadać kilku przyjaciół, którzy pospołu zemną dążą do jednego celu.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/71
Ta strona została przepisana.