Eberhard cofnął się o krok, w chwili gdy król i zdziwidny generał na niego spojrzeli.
— I że go uważamy jako zakładnika, mówił daléj król. Dodaj pan nadto, że jeżeli nie nastąpi najzupełniejsza spokojność, książę de Monte-Vero jutro będzie trupem. Mniemamy, że ten środek skuteczniejszy będzie niż bombardowanie!
W chwili gdy komendant ukłonił się na znak posłuszeństwa, otworzyły się drzwi pokoju.
Za niemi stał w wojskowym porządku oddział halabardzistów.
Eberhard jak ktoś przebudzający się ze snu i nie wierzący w rzeczywistość, spojrzał na króla, a potém na sprowadzoną dla niego straż.
— Taki to był zamiar, tak to wynagradzają moje zaufanie? wyrzekł pognębiony i strasznie rozczarowany, — widzą, żem bezbronny i korzystają ze sposobności? Biada ci, mój królewski panie, że więcéj ufasz twoim fałszywym doradcom, aniżeli mnie, który z czystém sumieniem idę do więzienia, który w każdéj chwili bez bojaźni przed tronem Boga stanąć mogę! Ta ręka i to serce wierniéj służyły twojéj sprawie, aniżeli mojéj! Dobrze, masz królu moc ukarania mnie!
— Moc i prawo, mości książę!
— Prawo, mój królewski panie? Prawo w obec Boga, który zna nasze serca i nasze najtajemniejsze zamiary? Nie gniewam się na ciebie za to, bo nie ty sądzisz mnie, a może i zabijasz, nie ty ciężkie mi gotujesz chwile! Żal, mój królewski panie, na kulach chodzi, ale dla tego właśnie jest tém boleśniejszy! Oto jestem; rozporządzaj, panie, moją osobą i majątkiem!
— Czyń pan co rozkazałem, panie komendancie, rozkazał król. Zaprowadzić księcia de Monte-Vero do więzień naszego zamku i pilnować jak najsrożéj!
Gdy komendant oddalił się, aby wykonać to arcy stanowcze postanowienie króla, wystąpił oficer straży.
Strona:PL G Füllborn Tajemnice stolicy świata.djvu/716
Ta strona została przepisana.